vvvvv

Publikowane na tej stronie materiały powstały aby przybliżyć elementy edukacji ekonomicznej. Termin ten dotyczny nie tylko terażniejszości, ale każdego okresu z naszych dziejów. Fenomen Polskiego Państwa Podziemnego także wpisuje się w tą tematykę: jak wyglądały struktury finansowe konspiracji, kto odpowiedał w okupowanym kraju za emisje pieniądza czy wreszcie z jakich źródeł finansowano podziemie?

     W latach 2019 oraz 2021 uzyskaliśmy wsparcie NBP do przeprowadzenia konkursu: Klub Odkrywców "Miejsc Pamięci". To wtedy powstały zamieszczone tutaj materiały. Są one dostępne zawsze (nie tylko podczas trwania kolejnych edycji konursu).

 

POCZĄTEK KWATERMISTRZOSTWA

     W początkowym okresie działał, jako Oddział Zaopatrzenia (Gospodarczy) i zajmował się głównie zaopatrzeniem finansowym oraz nadzorem nad właściwym wydatkowaniem i rozliczaniem dotacji. NIestety z tego okresu nie zachowały sie dokumenty na temat finansowania struktur podziemnych. Gros wydatków finansowanyych było z dotacji przekazywanych z Komendy Głównej.

     Sytuacja zaczęła się zmieniać od połowy 1940 roku gdy rozrastające się struktury otrzymywały coraz większą pomoc od miejscowych przedsiębiorców czy specjalnych organizacjach jak "UPRAWA" do której powrócimy.

     Z biegiem czasu coraz częściej kasę organizacji zasilała zdobycz wojenna, a to w postaci gotówki, a to materiałów zarekwirowanych podczas akcji zbrojnych, a to własnej produkcji, to wreszcie z funduszy zrzucanych do kraju bądź przynoszonych przez kurierów. 

FINANSOWANIE ARMII KRAJOWEJ

     Materiał na tej stronie dotyczy finansów Okręgu Kielce, ale nie możemy ich traktować odrębnie od finansowania organizacji wogóle. To z Komendy Głównej pochodziła olbrzymia większość funduszy. Przedstawiamy struktury i zasady funkcjonowania działów finansowych podziemia. Przedstawiamy też sposoby wykradania i fałszowania banknotów na niespotykaną skalę.

Bank Emisyjny podczas okupacji niemieckiej

Budynek Banku Emisyjnego w Krakowie. Dziś siedziba NBP

     1 września 1939 roku Polska została napadnięta przez wojska III Rzeszy Niemieckiej. Już 5 września 1939 roku zarządzono ewakuację z Warszawy Banku Polskiego, który ostatecznie opuścił kraj, zabierając ze sobą złoto ważące 77 ton o wartości 87 mln dolarów, aktywa i zapas banknotów. Najważniejsze jednak, że zabrano matryce do ich produkcji. Dalsze losy tej części skarbu narodowego nie są tematem naszej opowieści, ale samo wywiezienie waluty miało wpływ na kolejne działania.

     Niemiecki plan finansowy przewidywał pozostawienie na okupowanych terenach waluty krajowej i banków, ale pod odpowiednim niemieckim nadzorem. Tak stało się później w Holandii, Belgii, Francji, czy Norwegii gdzie Niemcy przejęli banki emisyjne tych państw z całym ich dobytkiem. Ponieważ z Polski wywieziono matryce i zasoby pieniężne, plan ten stał się niemożliwy do zrealizowania. Nie można było drukować banknotów bez ich form, a brak funduszy uniemożliwił wznowienie działalności Banku Polskiego.

     Z ekonomicznego punktu widzenia nie było to dobre dla kraju, bowiem oznaczało zablokowanie kont i zamrożenie rezerw innych banków. W związku z zaistniałą sytuacją realna stała się konwersja złotego na walutę niemiecką jak 2:1.

Feliks Młynarski

     Na początku listopada 1939 r. doszło do rozmów w niemieckich kręgach władzy gdzie postanowiono:  pozostawić nazwę złoty i zaproponować kierowanie nową instytucją emisyjną wiceprezesowi Banku Polskiego, Feliksowi Młynarskiemu, znanemu polskiemu ekonomiście, współpracownikowi Władysława Grabskiego i twórcy teoretycznej koncepcji, na której oparto Bank Rozrachunków Międzynarodowych. Postawione przez niego warunki, aby napisy na banknotach były wyłącznie polskie i żeby w nazwie banku było słowo Polska, zostały przyjęte i Młynarski, po konsultacjach z podziemiem i za zgodą gen. Sikorskiego, przyjął propozycję kierowania bankiem z tytułem prezydenta. Oprócz centrali w Krakowie bank miał kilkanaście oddziałów w większych miastach Generalnej Guberni, najczęściej w dotychczasowych siedzibach Banku Polskiego i zatrudniał głównie byłych pracowników tego banku.

     Ostatecznie rozporządzenie, na podstawie którego utworzono Bank Emisyjny w Generalnej Guberni (GG - sztuczny twór administracyjny obejmujący centralną część okupowanej Polski), zostało podpisane 15 grudnia 1939 r. W połowie grudnia wydano również przepisy powołujące Urząd Nadzoru Bankowego (UNB). Nadzoru nad bankami podjął się Fritz Paersch, który jednocześnie został nadzorcą Banku Emisyjnego w Polsce.

     Z początkiem 1940 r. pojawiło się bardzo poważne zagrożenie dla gospodarki w Generalnej Guberni (GG). Wycofanie polskich złotych z obiegu na ziemiach włączonych do Rzeszy i Rosji Sowieckiej oraz ograniczenia w ich wymianie na nową walutę sprawiły, że na teren GG zaczęły w dużych ilościach napływać złote polskie. Proces ten w połączeniu z reglamentacją towarów powodował gwałtowny wzrost inflacji. Władze okupacyjne podjęły wówczas działania zmierzające do zminimalizowania negatywnych skutków inflacji dla gospodarki GG.

Banknot 100 zł z nadrukiem

     Rozporządzeniem z 10 stycznia 1940 r. wycofano z obiegu banknoty 500 i 100 złotowe. W celu zapewnienia gospodarce wystarczającej liczby banknotów o większych nominałach przystąpiono od 1 lutego 1940 r. do wypuszczania na rynek uprzednio zdeponowanych stuzłotówek opatrzonych stemplem „Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete” – „Generalne Gubernatorstwo dla zajętych polskich obszarów”. Działania te pozwoliły powstrzymać inflację.

     W czasie II wojny światowej do obiegu zostały wprowadzone dwie emisje. Pierwsza z datą 1 marca 1940 r. dotyczyła nominałów 1 zł, 2 zł, 5 zł, 10 zł, 20 zł, 50 zł, 100 zł, 500 zł, a druga z datą 1 sierpnia 1941 r. odnosiła się do nominałów 1, 2, 5, 50 i 100 zł.

     Banknoty projektował Leonard Sowiński na podstawie wzorów przedwojennych. Jednak usunięto z nich polskie postacie historyczne władców (z 1 zł – Bolesława Chrobrego, z 2 zł – Dąbrówkę, z 5 zł – Zygmunta Starego ze znaku wodnego, z 10 zł – Bolesława Chrobrego ze znaku wodnego, 50 zł – Stefana Batorego ze znaku wodnego) i wodzów polskich (z 100 zł – Józefa Poniatowskiego, a ze znaku wodnego Królową Jadwigę). Pozostawiono natomiast na banknocie 20 zł emisji z 1940 r. i 50 zł emisji z lat 1940 i 1941 – Emilię Plater. W zamian na nominale 10 zł umieszczono pomnik Fryderyka Chopina, a w znaku wodnym nominału 100 zł umieszczono portret mincerza Stanisława Drewny. Pierwszą emisję drukowano w wytwórni wiedeńskiej, a drugą w Generalnej Guberni w Zakładach Graficznych Banku w Krakowie.

     Jednym z ciekawszych banknotów ze względu na tło historyczne był nominał 500 zł popularnie zwany „góralem”. Niemcy, chcąc zjednać sobie tę grupę etniczną, wymyślili, że górale pochodzą od germańskiego plemienia gotów i aby zachęcić ich do współpracy umieścili na banknocie wizerunek górala. Na szczęście ich plan się nie powiódł.

     Pod koniec wojny w skutek pogarszającej się sytuacji gospodarczej władze niemieckie przygotowały projekt banknotu o nominale 1000 zł, który nie zdążył wejść do obiegu. Był to portret „krakowiaka” w kapeluszu z cechami nordyckimi.

Delegatura Rządu i jej finanse

Stanisław Roman Dangel „Salisch”

     Za prawidłowe finansowanie struktur Polskiego Państwa Podziemnego odpowiadała od połowy 1941 r. Sekcja Finansowo-Budżetowa (wcześniej odbywało się to bezpośrednio przez aparat Delegata Rządu).

Sekcja nosiła kryptonimy: „Bak”, „Źródło” i „700”,

Jej kolejnymi kierownikami byli:

-Jerzy Michalewski „Barkowski” – od połowy 1941 do 17 września 1942 r.,

- Stanisław Roman Dangel „Salisch” – do 26 października 1942 (aresztowany i tego samego dnia zamordowany). Nie miało to prawdopodobnie związku z jego pracą w delegaturze bo jednocześnie był wysokim działaczem prezydium Konfederacji Narodu – organizacja konspiracyjna, gdzie odpowiadał za sprawy polityczne.

-Witold Grott „Roman Górka”

-Wincenty Bryja „Górski”, „Halski” – od 1943 r. do 1945 r.

     Zadaniem sekcji było finansowanie działalności Delegatury i organizacji z nią współpracujących (partii politycznych, hierarchii kościelnej, Rady Pomocy Żydom). Finansowano także prace Tajnej Organizacji Nauczycielskiej która prowadziła tajne nauczanie.

     Pieniądze do kraju wędrowały za pośrednictwem kurierów. Z początkowego okresu nie dysponujemy pełnymi informacjami. Z niepełnych wynika, że w 1941 r. Delegat otrzymał z placówki w Budapeszcie 9 tys. Dolarów,  w 1942 r. z Budapesztu 2 tys. Dolarów i z placówki w Rzymie do marca 3400 dolarów i 30 tys. Złotych.

     Nie wiemy , ile dokładnie pieniędzy dotarło do Warszawy za pośrednictwem Szwedów: Carla Herslowa, Hogglewa, Brandina EAxela, Svena Norrmana. Byli to pracownicy szwedzkich przedsiębiorstw w Polsce. Akcja zakończyła się dużą wsypą w 1942 r.

Od 1942 r. pieniądze przewozili wyłącznie kurierzy – cichociemni.

Departament Skarbu

     Mało znany jest fakt istnienia w strukturach Delegatury Rządu Departamentu Skarbu. Powstał on w 1941 roku i kolejno nosił następujące kryptonimy: „Safes”, „Żyro”, „550/SK”. Jego kolejnymi dyrektorami byli:

-Roman Rybarski,

-Czesław Klarnet „Orłowski” – od 1941 r.

-Józef Zajda – od 1944 r.

     Poza pracą bieżącą w departamencie przygotowywano także projekty przepisów na okres powojenny. Pośród wielu innych były to projekty dekretu o przejęciu Banku Emisyjnego w Polsce, dekretu o zawieszeniu przywileju emisyjnego Banku Polskiego oraz o złożeniu do depozytu biletów tegoż Banku czy dekretu w sprawie obiegu pieniężnego.

Komenda Główna Armii Krajowej i jej finanse

     Najbardziej rozbudowaną strukturą wojskową w konspiracji krajowej była Służba Zwycięstwu Polsce przekształcona później w Związek Walki Zbrojnej, a najbardziej znana pod nazwą Armia Krajowa. Zagadnieniami finansowymi zajmował się Oddział VII - Biuro Finansów i Kontroli.  Na jego czele na przestrzeni lat stali:

Stanisław Thun

-mjr/ppłk Stanisław Thun „Janusz”, „Leszcz”, „Malcz”, „Nawrot” – od jesieni 1939 r. do 3 sierpnia 1944 r. kiedy poległ podczas Powstania Warszawskiego przy ul. Leszno 24,

-mjr Jerzy Michalewski „Jerzy”-  od 31 sierpień 1944 r. do 7 grudnia 1944 r.,

-ppłk Edward Lubowicki „Górnik”, „Seweryn” – od 7 grudnia 1944 r. do styczeń 1945 r.

Oddział zajmował się rozdziałem pieniędzy w ramach Komendy Głównej AK oraz do struktur terenowych.

Kasa Główna: głównym miejscem rozdziału funduszy była Kasa Główna która przyjmowała wszystkie wpływy lokując je w bezpiecznych miejscach, zarządzając sprzedaż lub zakup walut do czego było potrzebne choćby prowadzenie notowań giełdowych kursów walut.

Wydział Kas Podręcznych i Walutowych: aby uchronić Kasę Główną przed zbyt licznymi kontaktami co mogło by doprowadzić do dekonspiracji już w 1940 roku utworzono Wydział Kas Podręcznych i Walutowych skąd dokonywano wszelkich wypłat i gdzie dokonywano obrotu walutą.

Wydział Kas Depozytowych: utworzony prawdopodobnie w połowie 1942 roku. Przez cały czas kierowała nim Jadwiga Hulanicka-Rożańska „Łucja”. Zajmował się składanymi do depozytu pieniędzmi pochodzącymi ze zrzutów oraz innymi deponowanymi przedmiotami wartościowymi (np. biżuteria).

To właśnie rozpoczęcie od lutego 1942 roku regularnych dostawy środków pieniężnych do okupowanego kraju drogą lotniczą wymusiło utworzenie wydziału.

W sumie do końca 1944 r. dostarczono drogą powietrzną:

-około 35 mln dolarów papierowych,

-400.000 złotych dolarów (razem złote dolary i funty),

-20 milionów marek niemieckich (Reichsmark),

-ponad 45 milionów „młynarek”,

-10.000 peset dla kurierów chodzących trasą hiszpańską

Władzom niemieckim a później sowieckim udało się przejąć od 4 do 10% powyższych kwot. Z tego stracono 1 763 200 USD, nieustaloną kwotę RM.

Wydział Produkcji Banknotów

     Kluczową osobą w opisywanej przez nas historii jest major Mieczysław Chyżyński „Rzędzian”, „Pełka”, który już jesienią 1939 roku wszedł w skład Organizacji Orła Białego i z jej ramienia miał tworzyć Okręg Warszawski. Już w tym czasie przejął około 2 tysięcy nie wypełnionych książeczek wojskowych z RKU Warszawa Praga wraz z pieczęciami instytucji. Nawiązał także kontakt z pracownikami Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (w okresie okupacji Staatsdruckerei), w której przez trzy przedwojenne lata był  inspektorem ochrony. Utworzona komórka przejęła pokaźną ilość papieru banknotowego oraz formularzy dowodów osobistych. Już w tym czasie współpracował ze Służbą Zwycięstwu Polsce poprzez kapitana Emila Kumora szefa Oddziału I Organizacyjnego tej organizacji.

Mieczysław Chyżyński „Rzędzian”, „Pełka”

     Na początku 1940 r. Organizacja Orła Białego formalnie weszła w skład SZP, a w zasadzie w tym czasie już Związku Walki Zbrojnej. Tajna komórka działająca w PWPW przekazała swoje zapasy na potrzeby ZWZ, a sama weszła w skład Oddziału VII Finanse i Kontrola Komendy Głównej ZWZ.  Utworzono z niej Wydział Produkcji Banknotów.

     Na przestrzeni lat posługiwała się ona kryptonimem „PWB/7” (Podziemna Wytwórnia Banknotów), a następnie „PWB/17” i wreszcie „PWB/17/S”. W jej skład wchodzili pracownicy trzech zakładów produkcyjnych:

-PWPW przy ul. Sanguszki 1,

-papiernia w Mirkowie,

-papiernia przy Alei Niepodległości 164.

W skład grupy wchodziły także lokale na terenie miasta. Często działały one legalnie, ale wykonywano tam także prace na rzecz grupy. Na przestrzeni lat były to:

-ul. Uniwersytecka 1 – pracownia fotograficzna i kliszarnia,

-ul. Narbutt 3A m.4 – pracownia farbiarska i inne prace przygotowawcze,

-ul. Żulińskiego 3 m 11 (obecnie Żurawia) – punkt litograficzny z maszyną typu „hamburka”,

-ul. Marszałkowska 71 – zakłady litograficzne „W. Cukrzyński i S. Goliński”,

-ul. Piastowska 4 w Marysinie Wawerskim (kryptonim „Folwark”) gdzie pracowały dwie elektryczne maszyny dociskowe,

-ul. Sienna, mieszkanie Czesława Drewiszewskiego, gdzie siedzibę miała sekcja zaopatrzeniowa o kryptonimie „Wacek”, którą tworzyło jedenastu kolejarzy z węzła Warszawa Główna-Towarowa,

-ul. Daniłowiczowska (więzienie) komórka konspiracyjna w śledczej brygadzie fałszerskiej,

-ul. Wilcza 71 – punkt kontaktowy w sklepie skąd rozprowadzano fałszywe eisenmarki,

-ul. Krucza 58 – punkt kontaktowy w sklepie skąd rozprowadzano fałszywe fettkarty,

-szpital Ujazdowski gdzie pod kierunkiem doktora Szczepana Wacka działał punkt sanitarny,

Kierownictwo wydziału:

Szef: mjr/ppłk Mieczysław Chyżyński „Pełka”,

Z-ca: por. Czesław Lech „Biały”,

Kwatermistrz: mjr Aleksander Tiwołowicz „Alosza”,

Oficer sytuacyjny: ppor. Władysław Godzwon „Skiba”,

Adiutant: por. Stanisław Nowakowski „Snop”,

Akcje

W tym rozdziale przedstawiamy najbardziej spektakularne akcje związane z obrotem i produkcją banknotów. 

WYKRADANIE MAP

Do jednej z pierwszych akcji należy zaliczyć wykradanie przez maszynistę  drukarskiego z PWPW, Felksa Borysiewicza „Jurand”, „Sęp”, „Borowiec” i kontrolerkę PWPW Janinę Sowińską „Jasie”, „Janeczka”, „N.1” drukowanych w wytwórni map sztabowych Związku Sowieckiego. Meldunki o tym fakcie były kolejnym potwierdzeniem, że ten kierunek znajduje się w zainteresowaniu wojska niemieckiego.

FAŁSZYWY NADRUK

Jak pisaliśmy wcześniej niemieckie władze okupacyjne rozporządzeniem z 10 stycznia 1940 r. wycofały z obiegu banknoty 500 i 100 złotowe. Część banknotów 100 złotowych wprowadzono do obiegu z zamieszczonym nadrukiem stemplowym „Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete” – „Generalne Gubernatorstwo dla zajętych polskich obszarów”. Związek Walki Zbrojnej dysponował w tym czasie sporą ilością gotówki (pozostałościami z ocalałych kas wojskowych różnych jednostek Wojska Polskiego), której ujawnić nie było można, a której wspomniane zarządzenie odbierało wartość. Pierwszą poważną akcją grupy PWB/17 było więc opatrywanie fałszywymi nadrukami banknotów stuzłotowych na kwotę około 8 milionów złotych.  Wykonane to zostało w punkcie przy ul. Żulińskiego.

„LEWE” DOKUMENTY

Kenkarta z roku 1943

Od początku konspiracyjnej działalności komórka PWB została włączona do produkcji fałszywych dokumentów. Pierwszym krokiem było przekazanie przez majora Chyżyńskiego „Pełka” wspomnianych już niewypełnionych książeczek wojskowych, co pozwoliło ukrywającym się oficerom legitymowanie się książeczkami szeregowych. W tym samym czasie „Pełka” przekazał kilkaset blankietów przedwojennych dowodów osobistych co pozwoliło na legalizowanie ukrywających się.

     Równolegle żołnierze konspiracyjnej komórki przygotowywali się do rozpoczęcia produkcji fałszywych kart rozpoznawczych „kennkarty”  wprowadzonych zamiast dowodów przez okupanta.  Po dopracowaniu szczegółów rozpoczęto produkcję. Sam „Pełka” ocenia, że wykonano ich około 60 tysięcy sztuk. Oczywiście większość była przekazywana do odpowiednich komórek legalizacyjnych, ale niektóre wyrabiano w komplecie ze zdjęciami, które robiono w pracowni fotograficznej przy ul. Uniwersyteckiej. Akcję przerwało aresztowanie w 1941 roku fotografa (Tadeusz Chyżyński, syn „Pełki”, którego następnie zamordowano w obozie koncentracyjnym).

     Niezależnie od „własnej” produkcji przez cały czas okupacji przekazywano druki w postaci oryginalnych odbitek, oddzielnych dla każdego koloru, oraz wzorcowych egzemplarzy  z poszczególnych faz produkcji. Materiały te były przekazywane do Wydziału Legalizacji i Techniki przy Oddziale II Wywiad Komendy Głównej AK.

FAŁSZYWE PIENIĄDZE - NISKIE NOMINAŁY

W połowie 1940 roku żołnierze Podziemnej Wytwórni Banknotów byli gotowi do podjęcia produkcji fałszywych banknotów. W pierwszej kolejności uruchomiono „produkcję” niższych nominałów. Oryginalny papier banknotowy z papierni mirowskiej (niższe wartości) i mokotowskiej (wartości wyższe) ekspediowany bywał z nadwyżką arkuszy, nie ujmowaną w oficjalnych wykazach. Podczas transportu papier ten dostarczano bezpośrednio na ul. Żulińskiego albo zrzucano w umówionych punktach. Jednym z lokali, gdzie przejściowo magazynowano go, było mieszkanie Czesława Lecha przy ul. Rybaki 35.

PWPW podczas okupacji

     W punkcie litograficznym przy ul. Żulińskiego na tym papierze wykonywano falsyfikaty. Najczęściej były to banknoty stuzłotowe, rzadziej 50zł i 20zł. Tylko raz produkowano banknoty 10 złotych których wykonano na kwotę 30 tysięcy. Posługiwano się przy tym kompletem niezbędnych wzorów z poszczególnych faz produkcji, przemycanych z PWPW. Wyprodukowane falsyfikaty nie były jednak idealne, ale nie o to chodziło.

     Druki banknotów były następnie przemycane do wytwórni i trafiały do rąk kilkuosobowej ekipy o kryptonimie „X”. Centralną postacią była tu kontrolerka Janina Sowińska „Jasia”, „Janeczka”. Współdziałali z nią Felicjan Borysiewicz, Stefan Gąsania „Ramzes” i Czesław K. „Cezary”.

     Falsyfikaty z ul. Żlińskiego (najczęściej półfabrykaty) Sowińska przekazywała do zniszczenia jako makulaturę, pochodzącą rzekomo z maszyn wytwórni, zaś identyczną ilość autentycznych produktów PWPW wynoszono z zakładu podczas gdy zmianę na wartowni pełnili kontrolerzy z konspiracji.

     Najczęściej jednak (szczególnie w odniesieniu do stuzłotówek)  komórce „X” dostarczano papier banknotowy właściwy, lecz nie zadrukowany. Zazwyczaj to Borysiewicz przenosił papier z mieszkania „Białego” do PWPW. Tam – zwykle na nocnej zmianie – papier ten zadrukowywał bez dbałości o szczegóły uzyskując makulaturę. Tę oficjalnie przekazywał Sowińskiej, otrzymując od niej taką samą ilość legalnych druków.

PRODUKCJA „GÓRALI”

     Po kilku miesiącach przygotowań komórka była gotowa do podjęcia akcji fałszowania banknotów o największej wówczas wartości, popularnie zwanych „góralami” (od wizerunku górala na awersie banknotu). Jako jedyny był on w PWPW drukowany techniką wklęsłolinijną na austriackich maszynach typu „Nadherny”. Plan akcji został osobiście zatwierdzony przez generała Stefana Roweckiego „Grot” w dniu 6 maja 1941 r. 

Banknot 500 zł

     W ramach przygotowań „PWB/17” uruchomiła konspiracyjną działalność w zakładach litograficznych „W. Cukrzyński i S. Goliński” przy ul. Marszałkowskiej 71 oraz kupiła willę przy ul. Piastowskiej 4 w Marysinie Wawerskim (kryptonim „Folwark”) gdzie do piwnicy wstawiono w tajemnicy dwie elektryczne maszyny dociskowe.  W nadziemnej kondygnacji willi umieszczono magiel elektryczny, który usprawiedliwiał wysokie zużycie prądu.

     Akcja tak jak poprzednio rozpoczynała się od zdobycia czystych arkuszy odpowiedniego papieru co wykonywano podczas transportu z papierni. Czyste blankiety dostarczano do zakładu przy Marszałkowskiej gdzie nadrukowywano je najczęściej z jednej strony. Taki półprodukt dostarczano przez zaufanych konspiratorów do wytwórni. Zaufani drukarze podmieniali je z pełnowartościowymi arkuszami, które wartownicy wynosili  z PWPW i dostarczali je do willi „Folwark” . Uzyskane banknoty miały jeden problem, którego nie można było zrealizować na miejscu. Nie można ich było ponumerować.

     W tym celu wykorzystano małą wielkość numeratorów i nielegalnie wynoszono je z wytwórni. J. Sowińska i kierownik magazynu Czapracki wydawali je w sobotnie wieczory najczęściej Bulderowi, który dostarczał je na do „Folwarku”. Tam Gąsania Stefan „Ramzes” i Borysiewicz Felicjan „Jurand” instalowali je w dwóch maszynach dociskowych. Numerowanie trwało przez  całą niedzielę, a przed poniedziałkową zmianą zwracano je do PWPW.

     Podziemna Wytwórnia Banknotów działała bez zakłóceń niemal do końca lata 1942 roku. W okresie od 1940 do lata 1942 roku wyprodukowano 16,5 miliona złotych, niektóre źródła podają, że było to 18 milionów złotych. Dla porównania przez cały czas okupacji AK posiadała w dyspozycji (nie licząc dolarów i innych walut zagranicznych) kwotą 40 milionów złotych. Prawie połowa tej kwoty została uzyskana dzięki konspiratorom z PWB.

ZDRADA I ZBIEG OKOLICZNOŚCI

     Kłopoty zaczęły się zbierać nad konspiracyjną produkcją banknotów już w 1941 roku. Czesław K. „Cezary” działający w komórce „X” czyli w najważniejszym miejscu całego procederu począł nagle swoją dalszą działalność konspiracyjną uzależnić od otrzymywania pokaźnego wynagrodzenia. Posunął się nawet do szantażu w związku z czym rozważano jego likwidację. Ostatecznie został jedynie odsunięty od wszelkiej pracy dla podziemia.

     Następnie „Cezary” przeszedł do organizacji „Miecz i Pług”, dla której rozpoczął druk dziesięciozłotówek. W maju 1942 roku Borysiewicz został przez tą organizację poproszony o dokonanie ekspertyzy, której wynik był niekorzystny dla „Cezarego”. Ten ostatni został w lipcu przyłapany z pewną ilością falsyfikatów i w śledztwie wydał prawdopodobnie znane sobie osoby z PWB/17. Zapewne uratował tym swoje życie bowiem pozostawiono go w więziennej celi jako kapusia, prowokatora. Karząca ręka podziemia dosięgnęła go także tam: został otruty.

     Niemniej w tym samym czasie (lipiec 1942 r.) Niemcy zauważyli w obiegu banknoty o identycznej numeracji co spowodowało przez nich rozpoczęcie śledztwa. Jak do tego doszło? Władze niemieckie na pewien czas przerwały druk „górali” w PWPW, ale rytm produkcji oficjalnej i konspiracyjnej nie były równoległe. W tym czasie w „Folwarku” był jeszcze zapas banknotów, które stopniowo numerowano. Gdy produkcja PWPW ruszyła Niemcy zaczęli dublować numerację konspiracyjną. „Pełka” za późno zorientował się w sytuacji. Oddział VII zaczął już wprowadzać do obiegu fałszywe pieniądze.

     Niemcy wzmogli czujność i ostatecznie zaatakowali w pierwszej połowie sierpnia 1942 roku. Wkroczyli kiedy nie zdążono jeszcze przekazać „wypożyczonych”  na niedzielę numeratorów. Aresztowani zostali m.in. Sowińska i Borysiewicz. Tą pierwszą po ciężkim śledztwie wypuszczono po dwóch tygodniach bowiem całą winę wziął na siebie Borysiewicz. On sam przeszedł ciężkie śledztwo, ale ostatecznie Niemcy nie zdołali zorientować się co do charakteru jego sprawy i potraktowali go jak kryminalistę. Dzięki zabiegom konspiracji został on wykupiony tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego za łapówkę o wysokości 50 600 złotych.

     Wprawdzie dochodzenie nie doprowadziło do likwidacji grupy, ale wzmożona czujność niemieckich służb kazała liczyć się z możliwością katastrofy. Podjęto decyzję o zakończeniu produkcji w Warszawie banknotów. W związku z tym Komendant Główny Armii Krajowej rozkazem z dnia 30 grudnia 1942 roku przyznał 29 osobom z PWB/17 Krzyże zasługi z Mieczami.

PRODUKCJA BANKNOTÓW W ANGLII

Fałszywy banknot 500 zł wyprodukowany w Londynie

     Aby uchronić ludzi przed represjami zapadła decyzja Komendy Głównej AK o przeniesieniu całej produkcji do Anglii. W rezultacie zdecydowano o zaprzestaniu drukowania pieniędzy w kraju i wysłaniu do Londyn kuriera wraz płytami matryc, wzorami znaków wodnych, próbkami farb i papieru. Przesyłka szczęśliwie dotarła do celu. Od tego momentu druk „młynarek” odbywał się w Wielkiej Brytanii. Do końca 1943 roku wydrukowano w Londynie w sumie 130 milionów „młynarek”, 100.000 banknotów 500 zł i 800.000 banknotów 100 zł. Niestety różniły się one od oryginałów bardziej, niż te pochodzące z wcześniejszej produkcji krajowej. Fałszywy banknot 100 zł. koloru brązowego miał nieco ciemniejszy odcień a 500 zł. ciemniejszą twarz górala. Oba miały również papier jaśniejszy od oryginału.

     Z dystrybucją przerzuconych do kraju fałszywych „młynarek” były poważne problemy. Z jednej strony Niemcy mieli już „świadomość”, iż w obiegu pieniądza w GG uczestniczą fałszywe banknoty i starali się temu przeciwdziałać. Z drugiej strony, jak wspomniałem powyżej, jakość wyprodukowanych w Londynie banknotów była nie najlepsza. Niestety w przypadku części z nich, szczególnie banknotów 500 zł zbyt łatwo można było je odróżnić od oryginałów i były one bezużyteczne. Brak zorganizowanego systemu „legalizacji”, jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszej produkcji „krajowej”, dodatkowo komplikował sytuację.

FAŁSZYWE KARTKI

     Po przeniesieniu konspiracyjnej produkcji banknotów do Anglii główną działalnością PWB/17 była niezbędna dla podziemia produkcja kartek żywnościowych, talonów na żelazo i innych.

-karty tłuszczowo-mięsne „fettkarty” produkowane były od 1943 roku. Pozwalały one zaopatrywać się produkty spożywcze które dla polaków były niedostępne,

-karty potwierdzające oddanie złomu metalowego „eisenmarki” produkowano od 1944 roku. Pozwalały one legalnie kupić niedostępne towary.

Akcja "Góral" - zdobycie 105 mln zł

Akcja „Góral” była jedną z najważniejszych akcji zbrojnych Armii Krajowej. Historyk Tomasz Strzembosz uważa ją za jedną z najlepiej przeprowadzonych konspiracyjnych akcji zbrojnych w okupowanej przez Niemców Europie. Miała miejsce 12 sierpnia 1943 w Warszawie, jej celem było pozyskanie znaczących środków finansowych na potrzeby Armii Krajowej. Ze względu na mity przedstawiamy ja dosyć dokładnie.

PRZYGOTOWANIA

     Wiosną 1942 r. podczas narady z dowódcą AK gen. Stefanem Roweckim ps. Grot, mjr Emil Kumor ps. "Krzyś", szef Wydziału Inwestycji i Zakupów w Biurze Finansów i Kontroli Komendy Głównej AK zaproponował przeprowadzenie zbrojnej akcji zdobycia pieniędzy z niemieckiego Banku Emisyjnego w Polsce, emitującego okupacyjną walutę.

Gmach Banku Polskiego przy ulicy Bielańskiej 10. Lata międzywojenne. Podczas okupacji Bank Emisyjny

     Początkowo planowano zabranie pieniędzy z pociągu jadącego z Warszawy do Krakowa (gdzie mieściła się centrala banku) – albo podczas jazdy, albo w czasie postoju na bocznicy kolejowej. Później rozważano włamanie do skarbca oddziału Banku Emisyjnego w Warszawie. Przed wojną nie udało to się nawet najsłynniejszemu polskiemu kasiarzowi „Szpicbródce”. Ostatecznie zaakceptowano jako najlepszy wariant przejęcie transportu worków banknotów z banku przy ul. Bielańskiej 1, w drodze do centrali banku w Krakowie.

     Pieniądze były przewożone na Dworzec Wschodni w Warszawie, a następnie koleją do Krakowa. Możliwe były trzy warianty trasy z banku na dworzec. Most Poniatowskiego zostal zamknięty na czas remontu, co wykluczyło jeden z nich. Na miejsce zasadzki na konwój z pieniędzmi wybrano ulicę Senatorską, jej jedna strona była gruzowiskiem, od zbombardowania we wrześniu 1939. Dzięki temu planowano uniknąć ofiar wśród mieszkańców Warszawy. Zdecydowano o wykluczeniu innej trasy przejazdu konwoju przez ustawienie znaków informujących o remoncie drogi.

     Kluczowe było nawiązanie współpracy z dwoma pracownikami Banku Emisyjnego: Ferdynandem Żyłą ps. "Michał I" oraz Janem Wołoszynem ps. "Michał II", którzy mieli z niewielkim wyprzedzeniem informacje o planowanych transportach bankowych pieniędzy. Do transportu Niemcy wykorzystywali ciężarówkę warszawskiego Zakładu Oczyszczania Miasta. W ciężarówce jechali czterej strażnicy oraz pracownicy banku. Towarzyszył jej samochod osobowy z uzbrojonymi Niemcami jako ochrona.

 

WYKONAWCY

     Rozkaz przeprowadzenia akcji otrzymał utworzony w maju 1942, podporządkowany bezpośrednio Komendantowi Głównemu Armii Krajowej, oddział do zadań specjalnych – Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych o kryptonimie OSA. Jednak 5 czerwca 1943 gestapo, prawdopodobnie wskutek denuncjacji, aresztowało kilkudziesięciu żołnierzy tego oddziału, uczestniczących w ślubie kolegi (por. Mieczysława Uniejewskiego) w warszawskim kościele św. Aleksandra. Ocalało tylko kilkunastu. Do akcji włączono zatem także żołnierzy wydzielonego oddziału Kedywu „Motor”.

     Plan akcji przewidywał udział 43 żołnierzy AK, 2 łączniczek oraz dwóch samochodów ciężarowych. Żołnierzy podzielono na trzy grupy: pierwsza miała zlikwidować ochronę transportu, druga przejąć pieniądze, a trzecia zabezpieczać miejsce akcji. Łączniczki miały przed akcją odebrać od żołnierzy wszelkie dokumenty, a po akcji zebrać broń uczestników. Każdy z żołnierzy otrzymał ściśle określone zadanie. Uzbrojenie stanowiło ok. 20 pistoletów, 4 „Steny”, granaty; na czas odwrotu przygotowano stalowe kolce do przebijania opon pojazdow ew. pościgu. Akcję osłanialo 7 patroli po 4 osoby, każdy patrol uzbrojony w pistolet maszynowy oraz pistolety.

Wersja polska plakatu

Nieczęsto podaje się pełen skład wykonawców, a warto o tym pamiętać ile osób i w jak wielu miejscach było zaangażowanych w kacje która trwała 2,5 minuty:

 

ul. Senatorska 3, na błotniku ciężarówki Ford AA:

Roman Kiźny ps. Pola – dowódca akcji (12 sierpnia 1943)
Jerzy Kleczkowski ps. Jurek – zastępca dowódcy akcji (organizator i dowódca akcji 05 sierpnia 1943)

 

ul. Senatorska 3, na skrzyni ciężarówki Ford AA:

Arnold Kubański ps. Jawor – ze stenem
Stanisław Zołociński ps. Doman – ze stenem
Andrzej Żupański ps. Andrzej – ze stenem

 

ul. Senatorska 3:

Zbigniew Skoworotko ps. Jarko – zatarasowanie przejazdu ręcznym wózkiem

 

ul. Senatorska 5, na schodkach sklepu elektrotechnicznego:

Kazimierz Skrobik ps. Strażak – atak na ciężarówkę z pieniędzmi
Andrzej Suchanek ps. Andrzejek – atak na ciężarówkę z pieniędzmi
Mieczysław Skrobik ps. Sacharyniarz – atak na ciężarówkę z pieniędzmi

 

ul. Senatorska 7, w sklepie warzywnym:

Jerzy Leszczyński ps. Lotnik – atak na ciężarówkę z pieniędzmi
Stefan Smarzyński ps. Balon – atak na ciężarówkę z pieniędzmi
Tadeusz Cackowski ps. Nowicjusz – atak na ciężarówkę z pieniędzmi

 

korytarz domu ul. Senatorska 7:

Klaudiusz Stysło ps. Biały – atak na eskortę konwojuakcja
Jan Popowski ps. Podkowa – atak na eskortę konwoju
Zygmunt Grabowski ps. Zając – atak na eskortę konwoju
Jerzy Wolszczan ps. Jim – atak na eskortę konwoju

 

herbaciarnia ul. Senatorska 11:

Tadeusz Żupański ps. Tadeusz – atak na eskortę konwoju
Bronisław Grun ps. Szyb – atak na eskortę konwoju
Marek Szymanski ps. Czarny – atak na eskortę konwoju

 

ul. Miodowa, róg Senatorskiej:

Bogdan Gawrońsky ps. Davy
Antoni Jabłoński ps. Wąsaty
Stanisław Matych ps. Mila – kierowca uprowadzonej ciężarówki bankowej
NN ps. Wilk
NN ps. Kozioł
i inni

 

Pl. Zamkowy, ul. Miodowa, grupa osłonowa akcji:

Sławomir Bitner ps. Maciek (dowódca)
Wiesław Krajewski ps. Semen
i inni

 

Pl. Zamkowy:

Leon Stolarski ps. Leon – kierowca ciężarówki, prawdopodobnie Chewrolet – ewakuacja, ew. rezerwowy samochód do przewozu pieniędzy

 

Róg Krakowskiego Przedmieścia, Piwnej, Podwala:

Patrole osłony akcji, po 4 osoby

 

Łączniczki:

Barbara Rogowska ps. Baśka – przed akcją odbiór dokumentów od żołnierzy AK, po akcji odbiór broni
Maria Gabryjel ps. Myszka – przed akcją odbiór dokumentów od żołnierzy AK, po akcji odbiór broni

 

ul. Sowińskiego 47, gospodarstwo ogrodnicze

Bronisław Ruchowski ps. Bratek – miejsce ukrycia pieniędzy po akcji

PIERWSZA AKCJA - 5 SIERPNIA

Jerzy Kleczkowski

     Na początku sierpnia Jan Wołoszyn ps. Michał II przekazał informację o przygotowywanym na 5 sierpnia 1943 konwoju z bankowymi pieniędzmi. Po telefonie z umówionym hasłem „ciocia zajechała” przystąpiono do realizacji akcji, którą dowodził Jerzy Kleczkowski ps. "Jurek".

     Wyznaczony zespół m.in. odciął kable telefoniczne, łączące bank z policją i gestapo. Wywołało to alarm wśród Niemców: straż bankową postawiono w stan pogotowia, do banku przyjechali policjanci z bronią maszynową oraz jednostka alarmowa żandarmerii Überfallkommando.

     Do realizacji zasadniczej części akcji nie doszło – trzej żołnierze ze Stenami, którzy mieli zaatakować ciężarówkę z pieniędzmi, nie zostali na czas powiadomieni przez łącznika i nie stawili się na miejscu. Akcję odwołano. Po pewnym czasie nadeszła informacja, iż w tym konwoju transportowano ok. 50 milionów złotych.

     Po nieudanej akcji dowodzenie nią przekazano Romanowi Kiźnemu "Pola", dotychczasowy dowódca został jego zastępcą. Zrezygnowano także ze zbędnego przecinania kabli telefonicznych co alarmowało Niemców. 

AKCJA - 12 SIERPNIA

     12 sierpnia 1943 przeprowadzono druga akcję. O godz. 11.17 ciężarówka warszawskiego ZOM, jadąca z workami pieniędzy Banku Emisyjnego w Polsce z oddziału banku na Dworzec Wschodni wjechała w ul. Senatorską. Wcześniej minęła ustawione przez żołnierzy grupy bojowej znaki drogowe, zakazujące wjazdu w ul. Miodową.

     Jeden pas ruchu ul. Senatorskiej zajęty był przez zaparkowaną ciężarówkę grupy uderzeniowej. Był to prawdopodobnie Ford AA, zwany potocznie „Kitajcem”. Omijając go, bankowy konwój zwolnił i zjechał na lewy pas jezdni. Wtedy przed ciężarówkę z pieniędzmi wjechał ręczny wózek ze skrzynkami i zatarasował przejazd.

Roman Kiźny

     Dowódca akcji strzelił z pistoletu w kabinę ciężarówki. Ze skrzyni Forda AA zeskoczyli trzej żołnierze AK. Jeden z nich głośno krzyknął: „Polacy, padnij! Zaczęli strzelać ze „Stenów” do obstawy konwoju.

     Wyznaczona grupa żołnierzy AK zlikwidowała Niemców z obstawy bankowego konwoju, jadących samochodem osobowym. Przypadkowy oficer Wermachtu otwiera ogień do żołnierzy AK, ginie od serii z Thompsona. Od strony pałacu Bruhla nadbiega dwóch niemieckich policjantów. Także oni zostają zabici przez Wiesława Krajewskiego ps. „Semen".

Podczas akcji poległo trzech pracowników banku: Tadeusz Buczek, Mieczysław Wachniewski, Władysław Pyrzanowski. Czterech innych zostało rannych.

     Ranni zostali także dwaj uczestnicy akcji Stefan Smarzyński ps. „Balon" (postrzał w pachwinę) oraz Stanisław Zołociński ps. „Doman" (postrzał w udo). „Balon” zostaje przewieziony przez „Leona” do Szpitala Wolskiego. Po operacji zostaje umieszczony w osobnej sali z tabliczką na drzwiach: „Uwaga! Gruźlica!”

Zabito sześciu Niemców eskorty, dwóch niemieckich policjantów oraz oficera Wermachtu.

ODWRÓT

     Po trwającej dwie i pół minuty akcji, ciężarówkę z workami pieniędzy Banku Emisyjnego sierż Stanisław Matych ps. „Mila" poprowadził w kierunku gospodarstwa ogrodniczego Bronisława Ruchowskiego ps. „Bratek" w Warszawie – Woli. Tam worki z pieniędzmi złożono najpierw w wykopanym dole, potem w rowie w szklarni oraz zasypano ziemią. Następnego dnia worki z pieniędzmi zostają przewiezione do opustoszałego sklepu przy ul. Śliskiej i przekazane mjr Emilowi Kumorowi ps. „Krzyś" z Biura Finansów i Kontroli Komendy Głównej AK. Po przeliczeniu okazuje się, że wskutek akcji Armia Krajowa zdobyła ok. 106 mln. zł, równowartość ok. miliona dolarów po czarnorynkowym kursie!

     W związku ze śmiercią Polaków, Niemcy nie byli pewni, czy napad na konwój bankowy był konspiracyjną akcją zbrojną czy też miał charakter napadu kryminalnego. Po akcji rozkleili w Warszawie ogłoszenia, oferując pięć milionów złotych nagrody za wskazanie tropu śledczym. AK uruchomiła akcję pisania donosów z fałszywymi tropami, jednym z najzabawniejszych było doniesienie od „naocznego świadka”, który podał swój adres: Warszawa, Plac Zamkowy 1. Pod tym adresem znajduje się… pomnik króla Zygmunta III Wazy… Ponadto, na niemieckich ogłoszeniach o nagrodzie doklejano paski papieru, z ofertą 10 milionów złotych – „za wskazanie następnego, podobnego transportu”…

     W związku z tym, że niemiecki komisarz Banku Emisyjnego podlegał bezpośrednio generalnemu gubernatorowi, śledztwo przejęło Gestapo z Krakowa, co skomplikowało sprawę, bo warszawski oddział policji bezpieczeństwa, znacznie lepiej znający miejscowe warunki, stracił zainteresowanie w wykryciu sprawców i odzyskaniu pieniędzy.

KIELECKI ŚLAD

Puszczenie w obieg zdobytych na Senatorskiej pieniędzy nie było trudne, bo komórka konspiracyjna w banku od dawna prowadziła w skarbcu akcję podmiany pieniędzy, dzięki czemu w zdobytym transporcie znajdowały się banknoty z różnych emisji, a więc nie można było wskazać serii tych, które w całości znalazły się w rękach AK.

Konspiracja rządzi się jednak swoimi prawami. W opracowniu dotyczącym Biura Zaopatrzenia Opałowego w Radomiu znaleźlismy fragment dotyczący właśnie akcji "Góral", który przytaczamy w całości:

" ... Zupełnie szczególny charakter miała pominięta w powyższym zestawieniu akcja dokonana 12 sierpnia 1943 r. W tym dniu grupa warszawskiego Kedywu brawurowo zdobyła na ulicy Senatorskiej przy placu Zamkowym znaczną kwotę 106 milionów złotych(nie licząc marek). Niemcy ogłosili, że pieniądze są oznakowane (choć mogło to być blefem), wobec czego z błyskawiczną pomocą pośpieszyli kolejarze. Nie wiem, czy wszystkie okręgi AK były tu czynne, ale „Jodła” – tak. W ciągu jednego (!) dnia rozprowadzono przez kasy kolejowe i kasy Zaopatrzenia Opałowego na obszarze Okręgu Radomsko-Kieleckiego całą przekazaną z Warszawy sumę, wymieniając „znakowane”, niepewne pieniądze na inne banknoty obiegowe będące w posiadaniu kas (wpływy za bilety i fracht, wypłaty dla niemieckich firm itp.). Mimo horrendalnie wysokiej nagrody 5 milionów zł nikt nie doniósł o tej dobrze zorganizowanej akcji... "

     Nie znaleźliśmy potwierdzenia przeprowadzenia takiej operacji w związku z akcja "Góral", ale nie mamy powodów by nie wierzyć. BYć może w tym samym czasie co akcja do Radomia dotarł jakaś partia fałszywych banknotów, które należało jak najszybciej podmienić? To tylko domniemanie, ale bardzo prawdopodobne. I dodatkowo świadczy o sprawności działania konspiracji. 

REORGANIZACJA W OKRĘGU KIELCE

Struktury służb kwatermistrzowskich zostały ostatecznie zreorganizowane w połowie 1943 roku i odtąd nalezy też liczyć wzrost osobowy stanu tego pionu. Rozkaz nr 5 z dnia 9 lipca 1943 Komendy Głównej AK ustalił szczegółową strukturę organizacyjną Oddziału IV. Na podstawie tego rozkazu szefów tych oddziałów przemianowano na kwatermistrzów, a sam oddział nazwano Oddziałem Kwatermistrzowskim.

Wolski Mieczysław zdjęcie powojenne

     Sytuacja w Okręgu Kielce wymagała specyficznych działań bowiem w sierpniu 1942 r. wobec licznych aresztowań Komenda Okręgu została pospiesznie przeniesiona z Radomia w rejon Skarżyska – Kamiennej. Mniejsza miejscowość nie dawała możliwości zalegalizowania wszystkich osób stąd decyzja o rozczłonkowaniu poszczególnych wydziałów kwatermistrzostwa. Można było tego dokonać bez szkody dla działań bowiem poszczególne piony opierały się na ścisłej współpracy z konkretnymi instytucjami a tych nie dało się przenieść. 

     W tej sytuacji Kwatermistrz Okręgu Mieczysław Wolski przeniósł się z Radomia do Szydłowca gdzie wraz z żoną Walerią założył niewielki sklep służący za skrzynkę kontaktową. Dla ułatwienia kontaktu z Komendą Okręgu zorganizowano punkt kontaktowy w Skarżysku-Kamiennej, było to mieszkanie w dzielnicy Place w Skarżysku. 

Zakres jego działań poszerzył się o współpracę z Centralną Opieką Podziemia „Opus” oraz konspiracyjną organizacją właścicieli ziemskich zaopatrującej i współpracującej z AK o kryptonimie „Uprawa” - ich zadania są opisane niżej.

 

W jego skład oddziału kwatermistrzowskiego miały wchodzić następujące wydziały:

Uzbrojenia,

Intendentury,

Zdrowia,

Weterynarii,

Taborów,

Służby Motorowej,

Służby Geograficznej,

Służby Jenieckiej,

Poczty Polowej.

Pozostałe wydziały znajdowały się w stanie szkieletowym i zadania ich sprowadzały się do przygotowywania planów. Z biegiem czasu przyjeto nazewnictwo referaty. Obowiązywało ono także w niższych szczeblach dowodzenia gdzie organizowano struktury kwatermistrzoskie.

 

Poniżej przedstawiamy opis działań najważniejszych wydziałów oddziału kwatermistrzostwa: 

 

WYDZIAŁ UZBROJENIA

     Prowadził ewidencję i nadzór nad posiadaną bronią, koordynował akcję zabezpieczania i rozdziału broni zrzutowej, prowadził zakup broni. Od lipca 1942 roku wydział kierował całością prac związanych z konspiracyjną produkcją broni (do tej pory zadania te wypełniał głównie Oddział II oraz referaty walki bieżącej - było to oczywiście zamierzenie bowiem rzeczywistość okupacyjna powodowała inne rozwiązania.

     Szefem uzbrojenia został inż. Władystaw Bassendowski „Bogdan” przebywający w Kielcach. Funkcję objął prawdopodobnie w lipcu 1942 r.

WYDZIAŁ INTENDENTURY

     Najważniejszy wydział kwatermistrzostwa. Prowadził wszystkie sprawy o charakterze budżetowo-gospodarczym: bieżące potrzeby, wynagrodzenie pracowników, zaopatrzenie materiałowe dla oddziałów partyzanckich, ewidencja materiałów i surowców wroga oraz opracowanie planu działalności służb kwatermistrzowskich w okresie Powstania.

     Szefem Referatu Intendentury, a jednoczesnie zastępcą szefa Oddziału Kwatermistrzostwa był Talko Włodzimierz kpt./mjr int. dyp. „Obuch”.

     Działalność wydziału koncentrowała się głównie na finansowaniu potrzeb podziemia. Fundusze na ten cel otrzymywane były w formie dotacji z Komendy Głównej AK na podstawie rozdzielnika według zapotrzebowania Okręgu.

     Pieniądze przesyłano za pośrednictwem sieci łączności okręgu do kasy, która mieściła się w Radomiu. Pieniądze przechowywał skarbnik Lisiecki Władysław „Skarbek” oraz jego żona Lisiecka Felicja „Ewa”. Pieniądze były przechowywane w prowadzonym przez nich sklepie przy ul. Żeromskiego 15 w Radomiu.

     Należy dodać, że z biegiem czasu środki te ze względu na wzrost zapotrzebowania były niewystarczające. Coraz większe znaczenie miały dochody uzyskiwane samodzielnie.

Można je podzielić na kilka rodzajów:

„LEWE KASY”

     Od samego początku okupacji silne wsparcie do struktur konspiracyjnych udzielały spółdzielnie, które pozostawały pod polskim zarządem. Czerpały one dochody między innymi z tzw.„lewych kas”, o których mowa we wszystkich wspomnieniach działaczy i pracowników spółdzielczych okresu wojennego. Na czym polegał proceder?

     Oprócz oficjalnej działalności handlowej w obszarze rynku reglamentowanego, prowadziły spółdzielnie kupno i sprzedaż odnotowywane w osobnej ewidencji. W mleczarniach spółdzielczych dodatkowe dochody pochodziły z przerabiania mleka ,,poza-kontyngentowego” oraz z umiejętności wciskania w wyrabiane masło jak największej ilości wody i maślanki (masło odbierali wyłącznie Niemcy). Działalność „lewych kas” była również kontrolowana, bo mogła powstać pokusa, by z chwalebną działalnością na rzecz ruchu oporu połączyć również korzyść własną. Kary w takich przypadkach miały charakter doraźny. Przewidywano też zachowanie dokumentacji „lewych” obrotów i dochodów dla okazania ich w wyzwolonej Polsce. W powojennej rzeczywistości mogły jednak te dokumenty zamiast uznania ściągnąć oskarżenia na uczestników tej działalności. Dokumentacja „lewych kas” została więc samorzutnie lub komisyjnie zniszczona.

Okreslenie skali takich działań jest dziś niemożliwe.

NIELEGALNE WSPARCIE

Zaopatrzeni Opałowe Radom (foto z 1944 r.). Siedzą od lewej: Maria Staniszewska, Jan Tatarowski „Rafał” i Zygmunt Monowid. Stoją od lewej: Andrzej Rossa, Dominik Kozłowski, Stanisław Uchański i Antoni Soborowski

     W opisie działań zdobywania finansów na działalność podziemia praktycznie pomijana jest działalność legalnych przedsiębiorstw, które półlegalnie a w zasadzie nawet nielegalnie zdobywały finanse na działania, które były wykonywane na zlecenie władz podziemia. Odciążało to wydatki Polskiego Państwa Podziemnego, a więc formalnie było wsparciem finannsowym.

     Jednym z przykładów takiego działania było Biuro Zaopatrzenia Opałowego w Radomiu mieszczące się przy ul. Planty 1, które swoim zasięgiem obejmowało dużączęść województwa kieleckiego. Oficjalnie biuro zajmowano się nie tylko rozdziałem węgla (brykietów) dla kolejarzy i ich rodzin, lecz również innymi formacjami opieki. W 1940 r. rozdano niewielkie sumy według uznania kierowników rejonowych potrzebującym i chorym byłym kolejarzom. W 1941 r. powstał Fundusz Zasiłkowy, który czerpał pieniądze na zapomogi z ubocznych zysków z rozdziału węgla i z datków pracujących kolejarzy. W marcu 1942 r. akcja zapomogowa została zabroniona przez Niemców ale już w 1943 r. powstała Kolejowa Opieka Społeczna przy Zaopatrzeniu Opałowym, zorganizowana przez Piotra Nowakowskiego, a czerpiąca środki ze składek pracowników kolei. Jej pracownicy, głównie kobiety, odwiedzali osoby chore, potrzebujące wsparcia, leków czy żywności.

     Do tego dochodziła charytatywna działalność nieoficjalna, Przyjmowano, rozdawano i rozliczano pieniądze (oczywiście na tajnych listach wypłat) ze specjalnych funduszów płynących ze źródeł konspiracyjnych, z Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) i dobrowolnych świadczeń np organizacji "UPRAWA". Była to „czarna kasa” w całym tego słowa znaczeniu. Pieniądze te wydawano także na cele organizacyjne Armii Krajowej, na dotacje dla osób „spalonych” i ukrywających się oraz ich rodzin. Dodatkowo prowadzono kuchnię dla ubogich i kolonie letnie dla dzieci i przedszkola dla dzieci kolejarzy.

Oto rozmiary oficjalnej na podstawie ocalałych notatek"

- doraźna pomoc (1940-41) - 108 zapomóg na sumę 28.750 zł
- fundusz zasiłkowy ze składek dowolnych (1940-42 r.) - 1.064 zapomóg na sumę 172.769 zł
- Kolejowa Opieka Społ.(1943-45 r.) - 2.502 zapomóg na sumę 333.940zl

     Ogółem wypłacono 3.674 zapomóg na sumę 535.459 zł w czasie, gdy płaca buchaltera w Ostbahnie wynosiła miesięcznie 300-400 zł, a kasjera 250-300zl. Tylko w 1944 r. z półkolonii urządzonych przez RGO skorzystało 58 dzieci z Radomia, 65 ze Skarżyska i 30 dzieci z Kielc, na co wydano 28.000 zł .

 

FIKCYJNE NAPADY

     Wraz ze wzrostem sił konspiracji coraz częściej przeprowadzano akcję zbrojne. Niedocenionym rodzajem takich napadów były sytuacje kiedy to sami pracownicy przedsiębiorstw informowali ruch oporu o przygotowanych materiałałch, które miały byc zabrane przez Niemców w ramamch obowiązkowych kontyngentów. Akcje takie były przeprowadzane przez zbrojne grupy, a na miejscu pozostawiano pokwitowania, które były przez okupantów honorowane. Nie znamy skali zjawiska, ale opisy takich akcji bardzo często znajdują sie we wspomnieniach żołnierzy podziemia. 

     W swojej książce „Spółdzielczość- Gospodarcze zaplecze Polski Podziemnej" profesor Czesław Szczepańczyk nazywa to „rewindykacjami”, bo był to zabieg odbierania Niemcom części zagrabionych przez nich wartości. Jego szacunki dotyczące akcji na słdzielnie, zrobione na podstawie obliczeń oddziału dystryktowego LZ w Radomiu i Centrali LZ w Krakowie, wskazują na wielkość ponad 810 tys. złotych dla roku gospodarczego 1942/43, co równało się ca 1% wartości zebranych „kontyngentów”. Zestawienia te jednak były robione dla Urzędu Odszkodowań Wojennych (Kriegsschodeamt), do którego trafiała tylko część meldunków, te mianowicie, które mogły być refundowane (dopiero od czerwca 1943 r.). Prawdziwa wartość „rewindykacji” była wielokrotnością podanej wyżej kwoty. Jaką, tego nie uda nam się już bliżej określić.

Z BRONIĄ W RĘKU

     Osobną grupą akcji w których zdobywano fundusze na potrzeby Armii Krajowej to akcje zbrojne. Ze względu na specyfikę musimy jednak podzielić je na kilka kategorii:

-poboczna zdobycz - często zdarzało się, że podczas akcji na budynki administracji czy zakładów, których celem było zdobycie bądź zniszczenie dokumentów zdobywano także środki finansowe. Bezpośrednio po akcji, już na kwaterze, zdobycz była zawsze liczona i raportowana do dowództwa, które decydowało o celu przeznaczenia zdobyczy. Przypadków takich było bardzo dużo, ale poza enigmatycznymi zapisami "zdobyto fundusze" nie wiemy o jakie kwoty chodzi, ani na co zostały zadysponowane,

 

-zasadzki - przeprowadzane często akcje na ambulanse pocztowe czy zwykłe samochody poza zdobyczą rzeczową (listy, dokumenty, broń) zdobywano środki finansowe i to nieraz bardzo pokaźne. Podobnie jak w pierwszym przypadku, po akcji były one liczone i raportowane. Co ciekawe dla prowadzących akcje o wiele ważniejszą zdobyczą była broń i umundurowanie. Akcję na Baranowskiej Górze przeprowadzono 25 lutego 1943 r. Cichociemny Eugeniusz Kaszyński tak relacjonuje zdobycz: „… Łup mamy niezły: kilkadziesiąt sztuk broni, przeważnie krótkiej, choć są i poczciwe karabiny powtarzalne, amunicja, granaty, kupa korespondencji dotyczącej spraw wojska, żandarmerii, fabryki amunicji, jest także trochę pieniędzy w różnej walucie: polskiej, niemieckiej, francuskiej, w dolarach, na ogólną sumę kilkuset tysięcy złotych, jest wreszcie rzecz o tej porze roku dla nas najważniejsza: umundurowanie, ciepła bielizna, buty. Poza tym mamy sporo dowodów policyjnych, które mogą się przydać komórce legalizacyjnej….” WIĘCEJ

 

-skoki na kasę - ostatnim z rodzajów akcji są typowe napady, których celem było zdobycie funduszy. Przeprowadzane przez specjalnie powołane grupy lub wydzielone zespoły oddziałów partyzanckich. Akcje opisywane w róznych miejscach, ale generalnie posiadają słabą literaturę. Co ważne najczęściej informacja o mozliwości dużej zdobyczy pochodziła od pracowników danej kas, którzy byli też źródłem informacji przydatnych do opracowania planu działania. Najczęściej ich udział jest całkowicie pominięty.

Poniżej prezentujemy kilka spektakularnych akcji w których celem było tylko i wyłącznie zdobycie funduszy:

Antoni Heda - zdjęcie okupacyjne

20 kwietnia 1943 r. - CZĘSTOCHOWA - ksiądz Andrzej Kowalik "Zagłoba" twórca i przywódca Ochotniczych Brygad Obrońców Ojczyzny (organizacja, która korzystając z róznych ludzi zdobywała fundusze na rzecz innych organizacji) przeprowadził akcję opanowania Banku Emisyjnego w Częstochowie. Akcja została dosyć dobrze opisana choć nie brakuje w niej znaków zapytania. Dla nas głównym problemem jest zleceniodawca bowiem zdobyte 2 600 000 „młynarek” zostało przewiezione przez „Zagłobę” do Czermna na następnie jak podaje Z. Zieliński: „W parę dni później zorganizowano przerzut pieniędzy do Warszawy - do dyspozycji Delegatury Rządu i Komendy Głównej AK oraz Narodowej Organizacji Zbrojnej. W tym celu wykorzystano karetkę pogotowia z Warszawy, przewożącą rzekomo bardzo ciężko chore na tyfus dziecko”. Wskazuje to, że organizatorem akcji nie były Narodowe Siły Zbrojne - jak opisuje (w akcji wzięli niewątpliwie ludzie należący do tej organizacji), ale Ochotnicze Brygady Obrońców Ojczyzny – które miały udzielić wsparcia różnym organizacjom. WIĘCEJ

 

4 sierpnia 1943 r. SKARŻYSKO-KAMIENNA - akcję na kasę zakładów amunicyjnych przeprowadziło czterech żołnierzy z oddziału ochrony radiostacji Jana Kosińskiego "Jacek". Akcję przeprowadzono bez problemów, ale podczas odwrotu wywiązała się strzelanina w której poległ jeden z uczestników. Przepadła też cała zdobycz. WIĘCEJ

 

15 października 1943 r. STARACHOWICE – żołnierze wydzieleni z oddziału partyzanckiego Antoniego Hedy „Szary” postanowił (zapewne w porozumieniu z Komendą Obwodu Iłża) przeprowadzić akcję zdobycia finansów. Jako cel akcji wybrano zakłady „Hermann Goering Werke” w Starachowicach. „Szary” zdawał sobie sprawę, że nie ma sposobności na opanowanie głównego skarbca gdzie znajdowało się w tym czasie około 4 mln zł przeznaczonych na wypłaty. Jako cel akcji wytypowano jedno z pomieszczeń rachuby gdzie przygotowano mniejszą kwotę (około miliona zł) do wypłaty dla pracowników. WIĘCEJ

 

29 października 1943 r. STARACHOWICE – Przy współpracy z Referatem II Wywiad Komendy Obwodu Iłża (kluczową rolę pełnił tak jak poprzednim razem Zenon Boduszewski „Zenek”) prowadzono rozpoznanie, ale tym razem za cel obrano kasą główną Zakładów Starachowickich. Akcję tak jak poprzednio przeprowadził zespół wydzielony z oddziału partyzanckiego Antoniego Hedy "Szary". Tym razem akcji i odwrót przebiegały bez problemów. Problematyczna jest zdobyta przez partyzantów kwota. Sam Heda podaje, że było to ponad 2,5 miliona. Marian Langer określa zdobycz na: około 2 miliony. Natomiast w monografii „Jodła” znajdują się dwa różne zapisy. Dziś zapewne nie ustalimy dokładnej kwoty, ale zapewne oscylowała ona około dwóch milionów i niewątpliwie był to sukces „Szarego”. WIĘCEJ

WYDZIAŁ ZDROWIA

     Od chwili utworzenia (wiosna 1943 r.) funkcjonuje jako samodzielny referat w sztabie Komendy Okręgu. Na jego czele stał mjr Aleksander Zienkiewicz "Siostrzeniec".
     Od wiosny 1944 r. podporządkowany został Oddziałowi IV Kwatermistrzostwo Komendy Okręgu. Zienkiewicz w dalszym ciągu stał na jego czele. Podczas akcji „Burza” Zienkiewicz zostaje szefem sanitarnym Korpusu Kieleckiego AK.

     Referat, a następnie wydział kierował własną siatką uwzględniając przede wszystkim oddziały partyzanckie. Zajmował się zaopatrzeniem w środki medyczne. Wspólnie z Wojskową Służbą Kobiet prowadził akcję szkolenia niższego personelu sanitarnego. Organizował konspiracyjne punkty medyczne. Działania te były możliwe dzięki współpracy z organizacją "UPRAWA" o czym niżej. 

WYDZIAŁ SŁUŻBY JENIECKIEJ

Inicjował wysyłanie paczek do obozów jenieckich, a w późniejszym czasie także dla więzionych członków konspiracji. Początkowo robiono to przez krąg najbliższych znajomych koordynująch wysyłkę paczek do ogozów jenieckich. Z biegiem czasu coraz wiekszy nacisk kładziono na pomoc uwięzionym.

     Na zewenątrz wydział działał (we współpracy z innymi strukturami jak Rada Główna Opieuńcza czy kościół) jako Organizacja Pomocy dla Uwięzionych i Spalonych - skrót OPUS. Ostatnie słowo w nazwie oznaczało osoby zdekonspirowane zmuszone do ukrywania się przed Niemcami. OPUS powstał w 1941 r., najbardziej aktywnie działał w latach 1943–1944. Używano także innej nazwy – Centralna Opieka Podziemia.

     Działalność ta nie byłaby możliwa gdyby nie wyśmienita współpraca z innymi wspomnianymi juz organizacjami jak działająca legalnie Rada Główna Opiekuńcza czy nielegalna "UPRAWA" o której za chwilę. 

Unikalny cmentarz leśny

     Rzecz niebywała, nie tylko w innych obwodach, ale i okręgach: w pionie kwatermistrza Okręgu powstał w Podobwodzie Skarżysko-Kamienna w 1943 roku konspiracyjny leśny wojenny cmentarz partyzancki, na którym pochowano 34 poległych żołnierzy.

 

LOKALIZACJA PARTYZANCKIEGO CMENTARZA

 
     Cmentarz powstał w sierpniu 1943 r. Spoczywają na nim żołnierze Jana Piwnika „Ponurego”, Antoniego Hedy „Szarego”, Stanisława Pałaca „Mariańskiego”, Władysława Czerwonki „Jurka” oraz żołnierze z Podobwodu Armii Krajowej Skarżysko-Kamienna kryptonim „Morwa” polegli w okresie II wojny światowej. Łącznie na partyzanckiej nekropolii spoczęło 35 żołnierzy, którzy oddali swoje życie walce o wolną Polskę.

      Jest to jedyne tego typu miejsce w Polsce, które nie zostało zniszczone i przetrwało do dnia dzisiejszego. 13 V 2018 r. w pobliżu cmentarza odsłonięto obelisk oraz posadzono dąb - potomka pomnika przyrody dęba Bartka dla upamiętnienia 75. rocznicy powstania cmentarza oraz 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

"UPRAWA" - ORGANIZACJA ZIEMIAN I PRZEMYSŁOWCÓW

Znaczenie zaangażowania ziemian w działalność Polskiego Państwa Podziemnego w latach okupacji niemieckiej jest nie do przecenienia. Z jednej strony współtworzyli i finansowali oni działającą legalnie w Generalnym Gubernatorstwie Radę Główną Opiekuńczą, która była de facto jedyną reprezentacją Polaków wobec władz okupacyjnych i miała za zadanie m.in. materialne wsparcie wysiedleńców i najbardziej potrzebujących oraz opiekę nad sierotami. Z drugiej strony włączyli się oni w działalność Podziemia — nie tylko istniejących organizacji cywilnych i wojskowych, ale również stworzyli własną sieć konspiracyjną: współpracującą ze Związkiem Walki Zbrojnej-Armią Krajową organizację „Uprawa”, której celem było m.in. finansowanie przedsięwzięć ZWZ-AK, udostępnianie lokali, czy ukrywanie zdekonspirowanych działaczy.

POWSTANIE ORGANIZACJI

     Jesienią 1939 roku w Krakowie powstał komitet pomocy dla wysiedlonych z ziem zachodnich Polski, wcielonych do Rzeszy. Jego założycielami byli ziemianin z Chorzelowa Karol Hilary Tarnowski ps. "Leliwa", przedwojenny wiceprezes Związku Ziemian Zachodniej Małopolski i płk Włodzimierz Olszewski. Po rozwinięciu szerszej działalności Tarnowski postanowił na bazie komitetu powołać ogólnokrajową organizację o zróżnicowanych celach, wspierającą akcję zbrojną, opartą głównie na ziemianach i przemysłowcach, którzy dysponowali jeszcze własnym majątkiem i cieszyli się w miarę dużą niezależnością.

Karol Hilary Tarnowski ps. "Leliwa"

     W 1940 roku nawiązał kontakt z rtm. Leonem Krzeczunowiczem ps. "Roland", "Ekspress", "S1", który blisko współpracował z komendantem Okręgu Krakowskiego Związku Walki Zbrojnej, płk. Tadeuszem Komorowskim ps. "Korczak", "Prawdzic", "Bór". Pułkownik Komorowski zaakceptował pomysł. Przedstawiony plan został uzupełniony wskazówkami dotyczącymi przyszłych obowiązków, struktury organizacyjnej i zakresu współpracy z ZWZ; ustalono też tekst przysięgi.

     Początek działalności organizacji datowany jest na przełom 1940 i 1941 r., choć często podaje się, że organizacja zaczęła funkcjonować dopiero jesienią 1941 r. z uwagi na fakt, że prace organizacji nabrały wówczas większego tempa i zwiększyły swój zasięg.

     Z biegiem czasu „Uprawa” objęła gęstą siatką cały kraj, wszystkie jej nitki zbiegały się jednak w Warszawie, gdzie miała swój sztab i swego kierownika: Romana Lasockiego ps. „Prezes”, który przed wojną pełnił wysokie funkcje w Naczelnej Radzie Organizacji Ziemiańskich. Jako kierownik „Uprawy” był bezpośrednio podporządkowany Komendzie Głównej ZWZ, a następnie AK w Warszawie.

     Na przestrzeni lat  organizacja składająca się w większości z ziemian i przemysłowców posługiwała się kryptonimami: "Uprawa", "Tarcza", "Opieka" i "S1". Najbardziej w pamięci zapadła jednak nazwa „Uprawa” i taką będziemy się dalej posługiwali.

POSTAWIONE CELE I ICH ZWIĘKSZANIE

     Organizacja ziemian „Uprawa” dokładnie określiła zadania jakimi miała się zajmować. Oczywiście nie nastąpiło to w jednym czasie. Wraz z rozwojem ruchu oporu dodawano nowe zadania i aktualizowano poprzednie. Co ważne organizacja objęła także przemysłowców co miało niebagatelne znaczenia dla jej rozwoju.

     Możemy przyjąć, że na przestrzeni lat organizacja współdziałała i zajmowała się realizacją następujących zadań:

– magazynowaniem broni w dworach i zabudowaniach dworskich;

– żywieniem i ubieraniem żołnierzy AK ukrywających się w lasach;

– organizowaniem schronienia dla poszkodowanych i represjonowanych, począwszy od żołnierzy, a na dzieciach skończywszy;

– organizowaniem zaplecza medycznego (szpitali, punktów sanitarnych, aptek itp.);

– pomocą eksterminowanemu narodowi żydowskiemu;

– pomocą uciekającym spod okupacji sowieckiej mieszkańcom kresów wschodnich RP.

DZIAŁALNOŚĆ W OKRĘGU KIELCE

     Na podstawie dostępnych danych można stwierdzić, że działalność organizacji w Okręgu Kielce rozwijała się dość silnie ustępując jedynie  Okręgowi Krakowskiemu.

     Niestety dane nie są pełne i ukazanie pełnej struktury i wpływów organizacji nastręcza wiele problemów. Nawet w kluczowej monografii „Jodła” zawarte są jedynie informacje o działalności organizacji w dwóch obwodach: Radom i Kozienice. Można by odnieść wrażenie, że w pozostałych organizacja nie istniała co jest nieprawdą.

     Przedstawiamy niekompletny spis kierowników organizacji działających na ternie poszczególnych obwodów w Okręgu Kielce AK.

Częstochowa - Karol Steinhagen, Jarosław Tymowski  

Jędrzejów - Kinga Wielowieyska

Opatów – Ksawery Drucki-Lubecki

Radom i Kozienice - Andrzej Osiecki  

Radomsko - Anna Longchamps, Jacek Siemieński

Sandomierz - Józef Bórzewski, Józef Werycho Darowski

Włoszczowa - Leon Komorowski, Marian Rudziński  

Jak widać nawet te dane są niepełne. Brakuje kierowników z obwodów: Końskie, Stopnica i Kielce.

Trudno się więc dziwić, że ustalenie choćby przybliżonej listy ziemian czy przedsiębiorców działających w organizacji wydaje się mało prawdopodobne.

POMOC DLA LUDNOŚCI CYWILNEJ

     Zanim organizacja ujęta została w karby struktur wiele osób rozpoczęło spontaniczną działalność.  Nastąpiło to na przełomie lat 1939 i 1940 i miało związek z masowymi wysiedlenia z Poznańskiego, Pomorza, Śląska, a także z Kresów Wschodnich. Spowodowało to exodus ludności w kierunku Polski centralnej, której dwory pospieszyły z natychmiastową spontaniczną pomocą, udzielając schronienia i gościny tysiącom wysiedlonych i uciekinierów, m. in. także licznym ziemianom.

Dwór w Bieganowie. Rok 1925.

     Tak więc kolejne fale wysiedlonych napływały do licznych dworów, które ustępowały przybywającym rodzinom miejsca — najpierw w pokojach gościnnych, potem w salonikach, jadalniach, alkierzach, przybudówkach, a wreszcie w administracyjnych budynkach na folwarku.

     Nina Morstin z Bieganowa koło Włoszczowej tak to opisuje: „Nasz dworek był nieduży, zaledwie osiem pokoi, mieszkało w nim w ciasnocie 35 osób, m.in. dwie duże rodziny wysiedlone z Poznańskiego. Brakowało łóżek, pościeli, część z nas musiała spać na sianie przykryta dywanami lub derkami. Jadało się skromnie, bo żywność zabierał okupant bądź wałęsające się uzbrojone bandy, które wpadały do domu niemal każdej nocy”.

      I tak w większych czy mniejszych dworach, skromniej lub bardziej dostatnio, toczyło się okupacyjne życie, aż do następnej, ostatniej już fali wysiedlonych...

     „Po powstaniu warszawskim na każdy dom ziemiański przypadło po kilkanaście osób — piszą o tych wypadkach Ludwik Śląski i Bohdan Thugutt z ziemi pińczowskiej. — Ludzie ci potrzebowali nie tylko odżywienia i wypoczynku, lecz przede wszystkim ciepłej atmosfery. I na pewno ją otrzymywali.

     Dodajmy, że wysiedleni potrzebowali również opieki lekarskiej i medykamentów. We wspomnieniach znajdujemy następujący zapisek dotyczący Słupi Jędrzejowskiej: „Pamiętam, że w Słupi, gdzie spędzaliśmy okupację z całą rodziną i dziesiątkami krewnych i znajomych (w jadalnym pokoju do stołu siadało zazwyczaj pięćdziesiąt osób) — trzeba było założyć własny szpital; okazało się, że wśród wysiedlonych z Warszawy jest mnóstwo ludzi chorych, rannych, okaleczonych. Organizacją szpitala zajęły się moje siostry oraz kuzynki Byszewskie, przeszkolone na kursach pielęgniarskich AK i „Uprawy”. Rzeczywiście, po kilku dniach szpital na wsi funkcjonował, a zaopatrywany był nie tylko z naszych źródeł; zapasy medykamentów ofiarował również dowódca stacjonującego w Słupi pułku, mjr Dóler. Takie to były dziwne czasy, że polowy szpital niemiecki współpracował — mniej lub bardziej nieświadomie — z „Uprawą”, czyli paramilitarną organizacją podziemną”.

ZBIERANIE FUNDUSZY DLA PODZIEMIA

Jarosław Tymowski "Sas"

     Organizacja zbierał także fundusze w gotówce i w materiałach. Wszystko zależało od możliwości, ale było dokładnie rozpisane. O kulisach buchalterii opowiada jeden z organizatorów „Uprawy”. Jarosław Tymowski "Sas", właściciel majątku Ulesie w powiecie radomszczańskim, tak o tym pisał w swych wspomnieniach, drukowanych m. in. w Ziemiaństwie polskim 1920-1945, Warszawa 1988, s. 299: „Akcję «Uprawy» miałem zorganizować na terenie 3 obwodów: radomszczańskiego, włoszczowskiego, częstochowskiego, należących do Inspektoratu AK Częstochowskiego... Nową swą funkcję rozpocząłem od wyboru moich zastępców. W powiecie radomszczańskim mój wybór padł na Annę Longchamps, właścicielkę majątku Pławno, plutonowego AK. Na terenie powiatu włoszczowskiego zwróciłem się do Leona Komorowskiego, właściciela majątku Siedliska, koło Szczekocin. Na terenie powiatu częstochowskiego swą propozycję skierowałem do Karola Steinhagena z Zagórza. Wszyscy ochoczo przyjęli proponowane im funkcje. Rozpocząłem od szczegółowego spisu opatrzonego danymi dotyczącymi obszarów majątków oraz listy osób, od których mogliśmy spodziewać się współpracy. Z kolei zasiadłem do żmudnego wyznaczenia dla każdego członka naszej organizacji kontyngentów w postaci zboża, mąki, kaszy i żywca oraz wysokości opodatkowania w gotówce. Każdą placówkę „Uprawy” opatrzyłem kryptonimem, a każdy właściciel majątku lub młyna został o tym kryptonimie powiadomiony... Przykładowo majątek Sekursko Jana Biedrzyckiego otrzymał kryptonim „Kury”; pani Biedrzycka mocno już wówczas głuchawa najpierw hasła podanego przez naszego wysłannika nie dosłyszała, a później zaczęła się gęsto tłumaczyć, że posiada bardzo mało... „domowych kur”. Sprawa zakończyła się śmiechem i przed świtem odpowiednio wyposażony oddziałek wycofał się do lasu... Zbieraną w odstępach czasu gotówkę zastępcy moi przekazywali do moich rąk, ja zaś odprowadzałem pieniądze do Inspektoratu AK, który je dzielił według ustalonego klucza”.

     Natomiast Wacław Hilary Bniński stawia tu kropkę nad „i”, słusznie twierdząc, iż wysokość „opodatkowania” na rzecz „Uprawy” nie zależała od ilości posiadanych hektarów. „Dochody niewielkich obiektów, ale posiadających gorzelnie, młyny czy uprawę tytoniu, względnie buraka cukrowego, były wtedy większe od dochodów niektórych dużych majątków ziemskich” — pisze Bniński w swoich wspomnieniach.

Dwór w Słupi Jędrzejowskiej

     Mimo, że ziemianom usuwał się grunt pod nogami, wpływały od znaczne sumy pieniężne, a także daniny rzeczowe. Owe daniny, pochodziły nieraz z... „kieszeni” okupanta. Roman Gumiński opisuje jedna z akcji, którą zapamiętał w taki sposób: „Sam pamiętam następującą scenę: ze Słupi koło Jędrzejowa (majątku rodzinnego mej matki i jej sióstr: Zofii Byszewskiej i Heleny van Suchtelen) jedzie na stację w Sędziszowie kontyngent dla Niemców w postaci kilku tysięcy litrów spirytusu ze słupskiej gorzelni. W umówionym przez nas miejscu wychodzi na szosę oddział AK i pod „groźbą użycia broni” kieruje nasze wozy fornalskie do lasu. Po kilku godzinach wracamy do domu tą samą drogą i tymi samymi wozami, lecz nasze beczki są już puste: ich cenna zawartość przeszła na własność oddziału AK. Nazajutrz — awantura! Wizyta gestapo, wizyta kreislandwirta, krzyki, groźby i wymachiwanie rewolwerem, po czym wszystko rozchodzi się po kościach. Mój ojciec z góry zapewnił sobie wymówkę; wiedząc, że policja niemiecka podszyta jest strachem przed chłopcami z lasu, zażądał od niej eskortowania transportu. Gdy otrzymał spodziewaną odmowę, i to na piśmie, miał już w kieszeni alibi, które w oczach Niemców go usprawiedliwiło. Jeśli o tym zdarzeniu opowiadam, to chciałbym podkreślić, że Słupia nie była pod tym względem wyjątkiem. Przeciwnie — inne dwory stosowały setki podobnych forteli w ramach akcji AK i „Uprawy”, w stylu godnym imć pana Zagłoby...”

     Ogólną wartość zebranych w czasie okupacji przez „Uprawę” pieniędzy Karol Tarnowski w swoich wspomnieniach ocenia na kwotę ponad 100 milionów złotych. Na ówczesne czasy była to w przeliczeniu na dolary suma bardzo duża, z tym iż w połowie wpłynęła w formie gotówkowej, w połowie zaś — w naturze.

     Kluczowym dokumentem porównawczym jest sprawozdanie finansowe „Uprawy” za ostatni kwartał 1942 r. i pierwsze półrocze 1943 r. Prezentujemy je podając kolejność obwodów według wielkości wpłat składek do komend obwodów:

Jędrzejów – 108 000 zł,

Częstochowa – 94 460 zł,

Radomsko – 90 085 zł,

Włoszczowa – 75 000 zł,

Radom – 24 000 zł

Kielce – 19 300 zł,

Kozienice – 12 000 zł,

Iłża – 8 000 zł

Dodatkowo od NOW 16 500 zł.

Łącznie daje to kwotę 446 345 zł

Dla porównania podajemy wpływy z innych okręgów;

Okręg Kraków – 555 500 zł

Okręg Warszawa – 315 500 zł

Okręg Lublin – 138 000 zł

WSPARCIE MATERIALNE WOJSKA

     W pierwszym rzędzie trzeba tu wspomnieć o tysiącach paczek z żywnością i odzieżą, wysyłanych przez polskie dwory do obozów jenieckich. A także nie wolno tu pominąć gościny, udzielanej rodzinom polskich oficerów i żołnierzy. Akcje te dwory prowadziły od początku okupacji, dopiero potem „Uprawa” nadała temu organizacyjny i skoordynowany kształt.

     Jeśli chodzi o finansową pomoc dla armii podziemnej, to zadanie to zostało już przedstawione. Poza wsparciem finansowym, ziemiańskie dwory dawały jednak jeszcze bezpośrednią pomoc oddziałom AK w postaci żywności, umundurowania, niekiedy za pośrednictwem wspomnianego tu nabijania w butelkę samego okupanta. I to nie tylko w formie „ulatniających się” transportów spirytusu czy kontyngentów drzewnych...

Nina Morstin na tarasie dworu w Bieganowie

     Oto, co pisze na ten temat Jarosław Tymowski, znany nam już szef „Uprawy” na powiaty radomszczański, włoszczowski i częstochowski: „Dyrektorem fabryki „Stradom” w Częstochowie był volksdeutsch Matuszewski... w zamian za obietnice ochrony jego osoby po upadku Niemiec wystawił nam kwity na produkty własnej fabryki — m.in. na 2000 m drelichu i 2000 m surówki. Cenna zdobycz w postaci mundurowego materiału wyjechała z fabryki niemieckimi samochodami wojskowymi i, nie budząc podejrzeń, dotarła szczęśliwie do magazynów w moim majątku Ulesie. Stąd stopniowo odpłynęła do lasu. Danego Matuszewskiemu słowa nie musiałem dotrzymywać. Czmychnął z Częstochowy, razem z Niemcami!”.

     Sprawa następna to omawiana już tutaj sanitarna i apteczna akcja „Uprawy”. Miała ona, rzecz jasna, nie tylko ukierunkowanie cywilne, lecz również wojskowe, o czym czytamy w relacji Niny Morstin: „W mojej pracy na terenie powiatu włoszczowskiego organizowałam na dworach ziemiańskich punkty sanitarne dla rannych w potyczkach żołnierzy. W naszym dworze w Bieganowie przechowywałam i pielęgnowałam z moją córką Barbarą rannego w walce z wrogiem w dniu 3 września 1944 r. pod Radoszycami por. Romana Różańskiego pseud. «Róg»... Przeprowadziłam również szkolenie personelu kobiecego wśród mieszkanek okolicznych wsi i dworów”

     Jedną z odpowiedzialnych funkcji „Uprawy” były starania o wykup i zwalnianie więźniów. Przykładowo wymieńmy tu sprawę Ryszarda Świderskiego ps. „Jur”, komendanta obwodu AK w powiecie włoszczowskim Otóż udało się zwolnić z więzienia w Kielcach majora Świderskiego, oczywiście za cenę wysokiego wykupu, wpłaconego przez „Tarczę”.

     Trudno jest oszacować wszystkie wpływy, ale pewne światło rzuca na to sprawozdanie finansowe „Uprawy” za ostatni kwartał 1942 r. i pierwsze półrocze 1943 r.

Wynika z niego, że organizacja przekazała w tym czasie na rzecz Armii Krajowej

0,5 tony cukru,

58,85 ton zboża,

40,55 ton owsa,

32, 4 ton ziemniaków

Dodajmy, że w porównaniu z innymi okręgami plasuje nas to na drugim miejscu w skali kraju.

TAJNA OŚWIATA

     Przy kwestii tajnego nauczania należy zaznaczy, że „Uprawa” zajmowała się jedynie zapewnieniem lokali oraz wsparciem materialnym dla nauczycieli. Kwestie merytoryczne prowadzone były przez odpowiednie struktury Delegatury Rządu.

     „Komplety tajnego nauczania w powiecie pińczowskim zorganizowano w kilku dworach — podają w cennej swojej publikacji Ludwik Śląski i Bohdan Thugutt. — Szkolenie obejmowało nie tylko dzieci właścicieli majątków, lecz również młodzież z najbliższych wsi, a także rodzin wysiedlonych”.

     Profesor Stanisław Krzysik z Kalisza, prowadzący wraz z żoną nauczycielką tajne komplety w Budziszowicach, majątku Włodzimierza Dobrzańskiego z powiatu miechowskiego, tak pisze na ten temat: „Nauka o Polsce, jej historii i kulturze zeszła do podziemia, aby tam trwać wbrew zamysłom wroga, contra hostem... Zwłaszcza lekcje historii i polskiego miały charakter tajemnych misteriów”.

     Cenne wiadomości o powiecie włoszczowskim znajdujemy u Romana Kowalskiego, który podaje m.in. takie fakty: „W powiecie znajdowały się dwa sąsiednie, zaprzyjaźnione dwory: Pawłowice k. Sędziszowa i Słupia. I w Słupi, i w Pawłowicach mieszkało dużo młodzieży, której wojna przerwała naukę — a więc powstało tajne gimnazjum, które funkcjonowało przez cały okres wojny. Właściciele majątków zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa i nielegalności owych działań... Ciężar odpowiedzialności wobec własnych dzieci, rodziny, nauczycieli i uczniów przygniatał przez całą okupację... Poza Słupią i Pawłowicami były jeszcze punkty konsultacyjne z dużą ilością młodzieży w Rożnowie i Bieganowie”.

Dwór w Bieganowie rok 1925.

     Właścicielka tegoż Bieganowa, Nina Morstin, wspomina w swoim pamiętniku: „Tajne nauczanie ze stopniem maturalnym prowadzone było w Słupi od początku okupacji... Nauczycielstwo prześladowane przez okupanta znalazło tu schronienie i pracę w majątku Słupia, gdzie właściciele przyjmowali pod dach wszystkich ukrywających się przed wrogiem — znajomych i nieznajomych”.

     Nieoceniony Roman Gumiński ta wspomina swoja naukę: „Istotnie, rok szkolny w 1939 rozpoczęliśmy w Słupi w listopadzie, od uroczystego wykładu inauguracyjnego dyrektora liceum — mgr. Romana Czerneckiego z Kielc. Początki były skromne: należałem do kilkunastu uczniów uczęszczających w 1939 roku do tutejszego gimnazjum. W roku 1943/1944 Gimnazjum Ziemi Włoszczowskiej (bo taki otrzymało oficjalny tytuł) kształciło już 560 uczniów z całej okolicy, w roku 1944/1945 — 891 uczniów. A od 1943 roku działała tutaj filia Uniwersytetu Jagiellońskiego! Naukę 80% uczniów pobierało bezpłatnie; koszty pokrywane były bezpośrednio z kasy majątku Słupia, ale szły pośrednio niewątpliwie z opodatkowania się na rzecz „Uprawy”, która w skali całego kraju czuwała nad tajnym nauczaniem. Co jeszcze jest godne podziwu: nie było ani jednej grubszej wpadki. Okoliczne wsie nie tylko o gimnazjum wiedziały, ale również wysyłały do niego własną młodzież. Solidarność między dworem a społeczeństwem wiejskim była tak wielka, że Niemcy nigdy się niczego nie dowiedzieli. Jedyną „wpadką” był fakt, iż jakiś szpicel wysłał pocztą donos o gimnazjum. Donos został jednak od razu na poczcie w Słupi przechwycony, szpicel zaś przez oddział AK zlikwidowany.

     Czerwiec 1944 roku — ostatnia okupacyjna matura w Słupi... Z Oskarem Rudzińskim, moim bratem stryjecznym, który dwa miesiące potem poległ w lasach miechowskich, siedzimy przy murze okalającym park. Jest to posterunek powierzony nam przez placówkę AK. Istotnie, w pewnym momencie widzimy dwa niemieckie auta, skręcające w stronę majątku. Zanim jednak nieproszeni goście zdążyli podjechać pod dwór, cala komisja maturalna, rekrutująca się z krakowskich profesorów, a także liczni abiturienci, rozproszyli się w rozległym parku słupskim. A wieczorem podczas hucznego i pełnego radości komersu maturalnego jeden z maturzystów zwierzał mi się na ucho: „Czy wiesz, że dzięki wizycie szkopów udało mi się zdobyć ściągę?! Gdyby nie to, kto wie, czy nie oblałbym matury!” Jakże wąska była wówczas ta krawędź między ryzykiem, nawet śmiercią, a nawrotem zwykłej młodej radości życia”.

PODSUMOWANIE

     Jak się więc okazuje wkład ziemian i przemysłowców w działalność konspiracyjną (w tym wsparcie finansowe i materialne) było podczas okupacji niemieckiej niebagatelne. Niestety niewiele pozostało do naszych czasów zapisków, raportów czy wspomnień na podstawie których można dokładnie opisać działalność „UPRAWY”. Dlaczego? W powojennych czasach, gdy zmienił się okupant, na ziemian i przedsiębiorców padły kolejne ciosy nieraz bardziej dotkliwe niż podczas okupacji niemieckiej. Zabrano ich własność, a oni sami zmuszeni zostali do tułaczki. Nie był to dobry czas na pisanie wspomnień. Dziś zbieramy owoce działań obu okupantów!

Mamy nadzieję, że tym niewielkim opracowaniem przywrócimy pamięć zapomnianych bohaterów.

OBSADA PERSONALNA ODDZIAŁU

Na przestrzeni okupacji niemieckiej obsada stanowiska szefa oddziału przedstawiała się następująco:

SZEF ODDZIAŁU - KWATERMISTRZ

-Hempel Kazimierz kpt. „Marek”, „Edward” w 1940 roku
-NN mjr. „Edward” – od końca 1940 roku do 30 września 1941 roku, kiedy został aresztowany na stacji w Częstochowie,
-Wolski Mieczysław mjr./ppłk int. dypl. „Radek” – od początku 1942 roku do stycznia 1945 roku.

Nie jesteśmy w stanie podać dokładnej obsady oddziału na przestrzeni wszystkich lat okupacji. Przedstawiamy jedynie stan jaki obowiązywał w drugiej połowie 1944 roku (stan na 1.XI.1944r.):

REFERAT INTENDENTURY

Szef referatu i zastępca szefa Oddziału – Talko Włodzimierz kpt./mjr int. dyp. „Obuch”
Zastępca Szefa Referatu Intendentury – Basendowski Władysław inż. mech. „Bogdan”
Kierownik Kancelarii Szefa Referatu Intendentury – Lipska Maria „Bogna”
Kierownik kancelarii referatu – Paul-Krószyńska Maria „Maryla”

Referent materiałowy – NN „Celestyn”
Referent kontroli – NN „Mila”
Skarbnik – Lisicki Władysław „Skarbek”

REFERAT SANITARNY

Szef referatu – mjr./ppłk Zienkiewicz Aleksander  „Siostrzeniec”

REFERAT UZBROJENIA

Szef referatu – kpt. art. Kosko Kazimierz „Witold”

REFERAT KOMUNIKACJI

Szef referatu –  Jan Tatarowski „Poniatowski”,„Rafał”
Zastępca Szefa – NN „Korczak”
Komendant rejonu I – NN „Radzymiński”
Komendant rejonu II – NN „Kamieńczyk”
Komendant rejonu III – NN „Łoza”
Komendant rejonu IV – NN
Kierownik Łączności – NN „Zenita”

REFERAT PRZEMYSŁU WOJSKOWEGO

Szef referatu – NN „Bohdan”

REFERAT MOTORYZACJI

Szef Referatu Motoryzacji – brak danych

ŹRÓDŁA

Powyższe materiały opracowano na podstawie następujących materiałów:

Borzobochaty W. „JODŁA”,

Grabowski W.: Delegatura Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Kraj,

Kulesza J.: Reduta PWPW,

Ney-Krwawicz M.: Komenda Główna Armii Krajowej 1939-1945,

Rell J. Okręg radomsko-kielecki Armii Krajowej w Rozwój Organizacyjny Armii Krajowej,

Rostafiński J.: Pułkownik Mieczysław Marian Wolski,

Szczepańczyk Cz.: „Spółdzielczość- Gospodarcze zaplecze Polski Podziemnej",

Zaopatrzenie Opałowe -Dywersja Kolejowa W Okręgu „Jodła”,

 

Strony internetowe:

http://www.krzysztofkopec.pl/podstrony/historia/finanse_ak.html

http://www.krzysztofkopec.pl/podstrony/historia/generalgub.html

https://www.nbportal.pl/wiedza/numizmatyka/historia-banknotow/znaki-pieniezne-generalnej-guberni

https://www.pwpw.pl/

Wróć