Geneza oddziału

W literaturze możemy znaleźć informacje, że oddziałem dowodził Tadeusz Jencz "Allan", ale przyznać należy, że jego pierwszym dowódcą był Kazimierz Chojniarz „Walcz”, „Wacek”. Sama historia powstania oddziału związana jest z jeszcze jedną osobą.

     Na przełomie kwietnie i maja 1943r. Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” został odwołany z funkcji dowódcy Oddziału Dywersyjnego Kedyw Komendy Obwodu Końskie (został przeniesiony prawdopodobnie do „dywersji lotniczej” w Komendzie Okręgu). Jego następcą został Kazimierz Chojniarz „Walcz”, „Wacek” – dotychczasowy zastępca dowódcy Oddziału Dywersyjnego Obwodu. Ustalenie czasu zmiany jest o tyle trudne, że „Cumulus” jeszcze przez pewien czas przebywał w Końskich, a przez podwładnych w dalszym ciągu traktowany był jako przywódca.

     12 lipca 1943 roku dom Chmielowskich przy ulicy Jatkowej (Kanałowej) 13, w którym mieściła się skrzynka kontaktowa Kedywu Obwodu Końskie oraz magazyn broni i sprzętu Oddziału Dywersyjnego Kedywu Obwodu został, w wyniku niemieckiego rozpracowania, otoczony przez Niemców. Na „Plebani”, bo tak nazywali lokal konspiratorzy, przebywało trzech żołnierzy: Tadeusz Jencz „Ksiądz”, „Zagłoba” NN ze Smarkowa (inne materiały podają, że był to „Mariański” Mieczysław Milcarz) i Stanisław Krajewski „Tygrys”. Dwaj pierwsi utorowali sobie drogę granatem, trzeci długo zwlekał z otwarciem drzwi dając kolegom czas na ucieczkę. Ostatecznie „Tygrys” został aresztowany. Wiadomość o wsypie lotem błyskawicy rozeszła się po mieście i dotarła do innych członków oddziału. Wszyscy ukryli się czekając na dalszy rozwój wypadków. Jeszcze tego samego dnia ustalono, że Niemcy podczas rewizji znaleźli jedynie zaszyfrowane meldunki i raporty, w tym wykaz elewów zakończonego właśnie kursu podoficerskiego oraz schowane w jednej z książek zdjęcie Fittinga, który właśnie był rozpracowywany.

     W skrytkach na „Plebanii” znajdowała się większość broni oddziału, amunicja i inne wyposażenie. W Końskich nie było tego dnia dowodzącego oddziałem Kazimierza Chojniarza „Walcz”. Zagrożeni żołnierze kontaktowali się z poprzednim dowódcą - Zygmuntem Wyrwiczem „Cumulus”. To za jego zgodą Tadeusz Chmielowski „Klon” miał przeprowadzić najbliższej nocy akcję wydostania z magazynu broni. „Cumulus” skontaktował go z dowódcą jednej z drużyn w koneckim plutonie 201 (Kołodziejczyk Stanisław „Bandera”). Niestety do akcji nie doszło bowiem jej uczestnicy źle zrozumieli lokalizację miejsca spotkania koło Czerwonego Mostu.
     Dopiero po wyjaśnieniu nieporozumienia, w nocy z 13 na 14 lipca, doszło do wyprawy. Na zbiórce stawiło się łącznie 10 osób. Niestety wszyscy poza „Klonem”, „Banderą” i „Konradem” (Józef Kazimierz Wroniszewski) byli nieostrzelani. Posiadali jednego Stena i kilka pistoletów. Pomimo to podjęli ryzyko. W ciemnościach nocy przekradli się obok więzienia, a później przez teren dawnego getta dostali się na podwórko „Plebani”. W drwalce kryjącej magazyn widać było ślady rewizji, ale Niemcy nie szukali w ziemi, a tam metalowych pojemnikach ukryte były m.in. Steny, pistolety i amunicja. Najpierw przygotowano broń do użycia. Następnie amunicję przeniesiono w okolice „Skały” i tam ukryto. „Bandera” i „Klon” sami zanieśli broń do składu w którym pracował „Cumulus” nie chcąc dekonspirować swojego byłego dowódcy przed pozostałymi żołnierzami.

Powstanie oddziału

Jeszcze przed przeprowadzeniem akcji „Cumulus” ustalił, aby zdekonspirowani żołnierze następnego dnia, 14 lipca 1943r.,  spotkali się w lesie za Izabelowem przy drodze do Piekła gdzie znajdowała się „Jedynka” – konspiracyjny schron zbudowany przez żołnierzy Oddziału Dywersyjnego Kedyw. 

     To miejsce na najbliższy czas stało się obozem oddziału. Jeszcze w godzinach dopołudniowych zjawili się: „Dębicz”, „Eryk”, „Ikar”, „Kula”, „Konrad”, „Zych” i „Klon”. Po południu dotarł ich konspiracyjny dowódca Kazimierz Chojniarz „Walcz”, który objął dowództwo. Ci żołnierze którzy uważali się za zdekonspirowanych w mieście zmienili pseudonimy. Kolejnego dnia do oddziału dotarła z Komendy Obwodu zgoda na utworzenie leśnego oddziału. Być może miały na to wpływ wydarzenia jakie miały miejsce w tym czasie w Rudzie Malenieckiej. Został tam aresztowany Komendant miejscowej grupy Kedywu Stefan Firkowski przy którym Niemcy znaleźli klucz do aktualnie obowiązującego w obwodzie szyfru „DOSKONAŁY – MADAGASKAR” i zachodziła obawa, że zostanie on wykorzystany do rozszyfrowania materiałów znalezionych na „Plebani”.
     Poczynając od 16 lipca do oddziału dołączają „Ksiądz” i inni żołnierze Kedywu. Następuje jednak i odpływ ludzi, którzy nie wierzą w utrzymanie się partyzantki. Do Końskich wracają Tadeusz Drapiński „Dębicz” i Stanisław Tomczak „Zych”. Oddział ściągnął z Końskich resztę broni, w tym rkm, i wyposażenia i zajmuje się swoimi sprawami organizacyjnymi.
     Pierwsze dni partyzanckiego życia to dni głodu. Przyniesione zapasy żywności szybko się kończyły. Podstawą wyżywienia był chleb i marmolada z buraków. Sytuacja poprawiła się gdy do oddziału dołączył nie należący dotychczas do Kedywu Jerzy Trela „Jurek”. Przez kilka kolejnych dni jego rodzina przygotowywała obiady dla oddziału, a dostarczała je jego siostra „Orlica”. W późniejszym czasie oddział fundusze na utrzymanie otrzymywał z Komendy Obwodu i płacił w wioskach za żywność.

Tragiczne informacje

Przez cały czas są jednak zatroskani o los aresztowanego „Tygrysa”. Docierają do nich informacje, że ten podczas przesłuchań twierdzi, że do domu przy Jatkowej 13 „Plebania”, przyniósł mleko (faktycznie miał bańkę z mlekiem) i z domownikami nic szczególnego go nie łączy. Żołnierze oddziału leśnego postanawiają siłą uwolnić kolegę.

     Działania zostają przyspieszone kolejną tragiczną informacją. 20 lipca (niektóre materiały podaja, że miało to miejsce 21 lipca) zginął w Końskich Stanisław Tomczak „Zych”, ten który odszedł z oddziału. Wydarzenia miały prawdopodobnie następujący przebieg. „Zych” idąc ulicą Małachowskiego zorientował się, że obserwuje go idący za nim gestapowiec Klughardt. Aby zgubić ogon „Zych” wszedł do sklepu Tchórzewski - Łyczkowski. Liczył, że uda mu się niepostrzeżenie wyjść tylnym wyjściem. O możliwości takiej wiedzieli jednak Niemcy, którzy często odwiedzali sklep naprawiając tam różne rzeczy. Gdy „Zych” wyszedł przez sklep na podwórko zastał tam już gestapowca z odbezpieczonym pistoletem w ręce. Na ucieczkę było zbyt późno, ale „Zych” zaryzykował. Zginął na miejscu.
     Opisane wydarzenia miały jednak ciąg dalszy. Po śmierci „Zycha” aresztowany został przebywający w sklepie Marian Łyczkowski „Sternik” – podoficer broni Placówki Końskie, ale jednocześnie współpracownik Kedywu. Sytuacja była niebezpieczna bowiem „Sternik” przesłał do swoich konspiracyjnych przełożonych prośbę o truciznę bowiem obawiał się, że nie przetrzyma tortur.

25 lipiec 1943r. – nieudany atak na więzienie

Obawy dowództwa konspiracji zbiegły się zapewne z oczekiwaniami tworzącego się oddziału leśnego. Dowodzący nim „Walcz” powrócił do miasta i zapewne za pozwoleniem przełożonych przystąpił do opracowywania planu zbrojnego uwolnienia aresztowanych. Pomagał mu w tym znajdujący się w mieście Stanisław Kołodziejczyk „Bandera”.

     24 lipca „Walcz” ponownie znalazł się w oddziale i przedstawił plan działania. Stanisław Kołodziejczyk „Bandera” dostanie się na teren więzienia i otworzy boczne wejście więzienne, znajdujące się wewnątrz otoczonego murem dziedzińca. Zrobi to za pomocą klucza dostarczonego przez jednego ze współpracujących z AK strażników. W tym czasie oddział wystawi ubezpieczenia, a następnie wejdzie do budynku otwartymi drzwiami i obezwładni znajdujących się tam Niemców i strażników więziennych.
     Plan miał jeden słaby punkt: aby dostać się na wewnętrzny dziedziniec, trzeba było , po drabinie, wejść na dach przylegającego do niego budynku, przerzucić drabinę i zejść na podwórko wewnętrzne. Wszystko w oświetlonym terenie i na oczach wartowników. Żołnierze oddziału zdawali sobie sprawę z trudności, ale z braku innego pomysłu zdecydowali się akcję przeprowadzić. Niewątpliwie błędem było brak jakiegokolwiek planu rezerwowego, ale w tych warunkach brakowało po prostu czasu na jego opracowanie.
     Udział w akcji zaoferował Lucjan Borowiecki „Młot”, dowódca działającej w okolicy grupy współpracującej z Gwardią Ludową. Termin akcji wyznaczono na 25 lipca. Niestety nie stawił się nikt z oddziału „Młota” zgodnie z planem do oddziału dotarł natomiast „Bandera” z kilkoma żołnierzami ze swojej drużyny. Już w mieście mieli dołączyć kolejni.

     Po dotarciu do miasta poszczególne grupy przystąpiły do zajmowania stanowisk. Uzbrojony w zrzutowego Thompsona „Walcz” oraz „Waluś” (wcześniej „Apollo”) ze Stenem mieli ubezpieczać od strony więziennej wartowni i dlatego ich stanowisko znajdowało się na dachu przylegającego do więzienia budynku. Grupa pod dowództwem Tadeusza Jencza „Allan” (wcześniej „Ksiądz”) stanowiła ubezpieczenie od znajdującego się około 250 metrów obok budynku żandarmerii. Poza dowódcą w grupie był Feliks Kuśmierczyk „Wrona” z rkm oraz czterej żołnierze. Ubezpieczeniem od strony żandarmerii z ulicy 3 Maja była pięcioosobowa grupa „Znicza” z miejskiej konspiracji uzbrojona także w rkm.
     Akcję rozpoczął „Bartek” (wcześniejszy pseudonim „Klon”), który wraz z Jerzym Trelą „Jurek”. Z sąsiadującej z więzieniem posesji zabrali drabinę. Podczas przechodzenia przed więzienie natknęli się na niemiecki patrol, ale na szczęście nie żadna za stron nie podjęła walki. Po odejściu patrolu żołnierze przystawili drabinę do frontowej ściany więzienia i przecięli przewody telefoniczne. Następnie przenieśli drabinę od strony ogrodu i umożliwili w ten sposób „Banderze” wejście na dach budynku sąsiadującego z więzieniem. Sami zajęli tam miejsce stanowiąc ubezpieczenie. Sam „Bandera” opuścił drabinę na więzienny dziedziniec i zszedł po niej. Podczas otwierania furtki zauważył go niemiecki strażnik. Padła strzał. Na szczęście był niecelny, ale zaalarmował wszystkie siły okupacyjne w mieście. Odpadł atut zaskoczenia. Plan podstawowy stracił rację bytu. Planu zapasowego nie było i w tej sytuacji jedynym wyjściem, mogącym uchronić oddział przed zagładą, był odwrót.

     Serie z pistoletów maszynowych grup „Walcza” i „Bartka” umożliwiły „Banderze” wycofanie się z dziedzińca na dach i dalej poza teren przyległy do więzienia. W tym samym czasie pozostałe dwie grupy ubezpieczenia także prowadziły już walkę ze zbliżającymi się Niemcami. Oddział otaczany z trzech stron, ostrzeliwując się, wycofał się z miejsca akcji. Zaowocowało nabyte w konspiracji wyszkolenie wojskowe.  Niebagatelne znaczenie miał też fakt, że Niemcy niezbyt ochoczo prowadzili atak na nierozpoznanego przeciwnika. Wszystkie grupy oddziału wycofały bez jakichkolwiek strat. W więzieniu pozostał jednak „Tygrys” i „Sternik”

Reorganizacja

Po fiasku akcji w tworzącym się oddziale zaszły kolejne zmiany. Dowodzący dotychczas „Walcz” postanowił powrócić do Końskich. Na jego miejsce mianowano…

     Decyzja o powrocie Chojniarza do miasta była rozsądna. Nie był w mieście zdekonspirowany, a sprawował funkcję dowódcy Kedyw w całym obwodzie i ciążyły na nim rozległe obowiązki. Za posunięciem takim przemawiał także fakt, że w samych Końskich z oddziału Kedywu pozostał jedynie „Bandera”, „Dębicz” oraz kilku nieostrzelanych jeszcze żołnierzy. Dowództwo nad leśną grupą objął „Ksiądz”- „Allan”, choć tak naprawdę Komendant Obwodu podporządkował ją Józefowi Madejowi „Jerzy”. Na decyzji zaważyła obawa Komendanta Obwodu, że młody kapral „Allan” nie podoła trudom dowodzenia. Życie pokazało jednak, że w partyzantce często nie stopień decyduje o wartości człowieka. Chorąży „Jerzy” tylko raz wziął udział w zbiórce oddziału i na tym poprzestał.
     Oddział liczył już w tym czasie ok. 20 żołnierzy, których podzielono na dwie drużyny. Ich dowódcami zostali: Mieczysław Zasada „Wrzos” i Lucjan Kotulski „Paweł”. Uzbrojenie oddziału także było zadowalające bowiem stanowiły je dwa rkm wz. 28, pistolet maszynowy Thompson, osiem pistoletów maszynowych Sten i trzynaście karabinów Mauser. Poza tym połowa żołnierzy posiadał broń krótką. Zapasy amunicji były zadowalające.

Wyrok

Opisane wydarzenia nie przysłoniły konspiracji koneckiej nierozwiązanego problemu: dlaczego Niemcy dokonali najścia na „Plebanię”? Odpowiedź na to pytanie przyniosło tym razem życie. 

     Niebawem po zajściach na ulicy Jatkowej do konspiracji dotarła wiadomość, że w jednej z knajp „chwalił” się denuncjacją lokalu niejaki Wesołowski. Zamieszkał on w połowie maja w drugiej połowie domu. Sąsiad-pijaczyna zaobserwował, że konspiratorzy przenoszą do lokalu broń. Zwietrzył możliwość łatwego zarobku i poinformował o tym fakcie Niemców, za co zapewne został wynagrodzony. Sprawę rozpatrzył Wojskowy Sąd Specjalny, a po orzeczeniu winy na niebezpiecznego pijaczka został wydany wyrok śmierci. Wykonał go „Dębicz”, ale niebawem okazało się, że strzały nie były śmiertelne. Niemcy ulokowali Wesołowskiego w koneckim szpitalu. Dostał się tam „Dębicz” i już ostatecznie wykonał wyrok sądu – stało się to 17 sierpnia.

5 sierpień 1943r. - mleczarnia

Oddział długo kwaterował w okolicach Izabelowa na „Jedynce” i zachodziła konieczność znalezienia nowego obozowiska. 

     W końcu lipca oddział stanął biwakiem koło Skałki, nie dalej jak 2 kilometry od stacji kolejowej w Końskich, oddzielonej od obozowiska bagnistą rzeczką. Od strony miasta bezpieczeństwa strzegły czujki które przez lornetki obserwowały ruch uliczny w Końskich. Połowa oddziału była w pełnym pogotowiu, podczas gdy druga połowa kąpała się w stawku, nurkując w poszukiwaniu zatopionego ponoć sprzętu wojskowego.

     Oddział zdecydował się w tym czasie przygotować leśne schrony w nowym miejscu. Za najbardziej korzystne wybrano młody las, mniej więcej jeden kilometr na południe od fryszerki w Czystej. Na wybór miejsca wpływ miały zapewne fakt, że już od zimy utrzymywano kontakty z miejscowymi żołnierzami AK: kowalami kuźni w Czystej i Starej Kuźnicy oraz Bolesławem Pawlikiem, bratem jednego z żołnierzy Kedywu. Nową bazę nazwano „Dwójką” i rozpoczęto w niej budowę schronu podziemnego, której nie można było jednak ukończyć z powodu braku materiałów izolacyjnych.
Około 5 sierpnia 1943r. oddział otrzymał rozkaz unieruchomienia dużej mleczarni w samych Końskich, która pracowała na potrzeby Niemców. Budynki zlokalizowane tuż przy torach, po drugiej stronie stacji kolejowej, znajdowały się nie dalej jak 150 metrów od budynku Kripo. Wystawiono ubezpieczenie na tamtym kierunku oraz od strony Starego Młyna. Pod osłoną nocy do mleczarni wszedł oddział oraz wjechało kilka furmanek. Załadowano na nie zbiorniki, duże bańki na mleko oraz kilkaset paczek masła. Wydzielona grupa zniszczyła młotami urządzenia mechaniczne mleczarni. Oddział po akcji wycofał się bez walki, a zabrane zbiorniki znalazły się w „Dwójce”.

10 sierpień 1943r. - dywersja

W pierwszej połowie sierpnia z Komendy Obwodu nadszedł rozkaz niszczenia środków łączności i drogowskazów. Akcję wykonano prawdopodobnie 10 sierpnia. 

     Ze względu na liczne obiekty wytypowane do zniszczenia, oddział został podzielony na zespoły po 2-3 żołnierzy, które otrzymały samodzielne zadania. Zniszczono m.in. trzykilometrowy odcinek linii telefonicznej Końskie – Przysucha. Wszystkie zespoły wykonały swoje zadania bez problemów, jedynie zespół dowodzony przez „Allana” miał stracie z czterema żandarmami w okolicy Gracucha, ale wyszedł z niego bez strat własnych.

15-16 sierpień 1943r. - młockarnie

W nocy z 15 na 16 sierpnia 1943r. na terenie Obwodu Końskie przeprowadzono akcję, która była częścią działań w całym kraju. Jej celem było niszczenie urządzeń omłotowych w majątkach pod niemieckim zarządem, aby uniemożliwić okupantowi zagarnianie zboża i magazynowanie go dla własnych potrzeb. 

     W Końskich akcja miała zostać przeprowadzona w gospodarstwie wzorcowym „Pod setką” (pomiędzy Końskimi, a Modliszewicami) oraz w wielkim folwarku „na Browarach”, na południowych krańcach miasta, który był administrowany przez Wehrmacht.
     Akcje miał przeprowadzić podzielony na dwie grupy oddział „Allana” wzmocniony żołnierzami z plutonów miejskich 201 i 202. Nie udało się wypchnąć ciężkich maszyn na otwartą przestrzeń. Podpalono je więc w miejscach w których stały. „Na Browarach” spłonęła olbrzymia, wypełniona zbiorami stodoła, a „Pod setką” magazyn zbożowy. Taki rozwój wydarzeń nie był zgodny z planem, który nie przewidywał niszczenia samych zbiorów. Podczas akcji „Pod Setką” ubezpieczenie ogniem rkm powstrzymało oddział niemiecki, który usiłował interweniować.
     Akcja rozwścieczyła Niemców. W odwecie aresztowani zostali pracownicy „Setki”: Czerwiński, Kucharski i Gula. Miasto zostało ukarane kontrybucją w wysokości 50 tysięcy złotych, na własny koszt miało odbudować magazyn „Pod Setką” a ludność Końskich została pozbawiona ośmiodniowego przydziału chleba.

Kres oddziału

Mimo, że oddział w dalszym ciągu prowadził działania nawiązano już kontakty ze Zgrupowaniem Waldemara Szwieca „Robot”. Od 19 sierpnia oddział „Allana” wszedł w jego skład kończąc swoją samodzielną.

     W pierwszych dwóch tygodniach sierpnia niszczono także spisy kontyngentowe w pobliskich urzędach gminnych. Przeprowadzono także kilku napadów na szosach, w tym na transport pocztowy, przechwytując korespondencję adresowaną do organów policyjnych i urzędów niemieckich. Zdobyto dwa transporty żywności: jeden samochód i jeden wóz konny. Wykonano też kilka wyroków śmierci, zleconych przez Komendę Obwodu, na Polakach skazanych za współpracę z okupantem. Jednym z nich był leśniczy z rejonu Radoszyc.
     Równolegle z ostatnimi akcjami kierujący obwodowym Kedywem Chojniarz Kazimierz „Wacek” nawiązał kontakt z oddziałem Waldemara Szwieca „Robot”, który dotarł 10 sierpnia do lasów niekłańskich. Oddział ten formalnie występował wtedy jako Zgrupowanie II i podlegał Komendantowi Kedyw w Okręgu „Ponuremu”. Nawiązane kontakty zaowocowały przygotowaniami do kolejnej akcji, która miała na długi czas rozwiązać problemy zaopatrzenia w amunicję. Zgodnie z pomysłem połączone siły dywersyjno – partyzanckie miały opanować pociąg z amunicją na linii kolejowej Skarżysko – Końskie.
     Zanim doszło do akcji podjęto decyzję, że oddział „Allana” na stałe wejdzie w skład Zgrupowania II dowodzonego przez „Robota”. 18 sierpnia był ostatnim dniem samodzielnego istnienia oddziału. Następnego dnia na północy wschód od leśniczówki Kamienny Krzyż (droga Końskie – Wąsosz) doszło do spotkania i połączenia obu oddziałów.

Żołnierze oddziału

Przedstawiamy listę żołnierzy którzy przewinęli się przez oddział choć przez krótki czas:

Bilski Wacław „Korek”,
Błaszczyk Tadeusz „Lech”,
Błaszczyk Zdzisław „Waluś”,
Chmielowski Tadeusz „Klon”, „Bartek”,
Chojniarz Kazimierz „Wacek” – dowódca oddziału,
Czerwiński Jerzy „Grey”,
Drapiński Tadeusz „Dębicz” – tylko kilka dni,
Gaik Antoni „Jarząbek”,
Janiszewski Stanisław „Dewajtis”,
Jedynak Romuald „Sęp”,
Jencz Tadeusz „Ksiądz”, „Allan” – dowódca oddziału,
Kotulski Lucjan „Paweł” – dowódca drużyny,
Kuśmierczyk Feliks „Wrona”,
Łyczkowski Jan „Wicherek”,
Makuch Stefan „Czarny”,
Modzerowski Bogusław „Szczerba”
Niezgoda Bolesław „Feluś”,
NN „Leon”,
Nowicki Stefan „Hipek”,
Okoniewski Michał „Wojnat”,
Przyborowski Edmund „Brzoza”,
Przybylski Mieczysław „Wąż”,
Tomczak Stanisław „Zych” – tylko kilka dni,
Trela Jerzy „Jurek”,
Wroniszewski Kazimierz „Konrad”
Zasada Mieczysław „Wrzos” – dowódca drużyny.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących materiałów:

Borzobohaty W.: „Jodła”,
Chmielowski T.: Wagary ze Stenem,
Kacperski B., Wroniszewski J.: Końskie i powiat konecki 1939-1945