Geneza oddziału
Pod koniec lutego 1943 roku grupa żołnierzy z Podobwodu Bodzentyn poczuła się zagrożona. Obawiając się aresztowania postanowili schronić się w lesie, który od lat dawał schronienie żołnierzom walczącym o Niepodległość.
Oddział powstał 2 marca, kiedy to pierwsza grupa konspiratorów założyła obozowisko w najwyższym paśmie Gór Świętokrzyskich, u stóp Łysicy. Niedaleko stąd było do Bodzentyna i Świętej Katarzyny, które stanowiły zaplecze tworzącej się grupy leśnej. Obrała ona nazwę „Chłopcy z lasu”.
Spośród pierwszych partyzantów wywodziło się dowództwo grupy. Dowódcą został ppor. art. Euzebiusz Domoradzki „Grot”, jego zastępcą ppor. Jerzy Cybulski „Michał”, ppor. Marian Świderski „Dzik” – oficerem szkoleniowym, strzelec Jerzy Woźniak „Radwan” odpowiadał za wywiad, plutonowy NN „Lis” – sanitariuszem, a kpr. NN „Pik” – odpowiadał za sprawy gospodarcze. Pierwszymi żołnierzami oddziału byli także: pchor. Zenon Kazubiński „Filip”, Lucjan Krogulec „Lutek”, Stefan Pastuszyński „Albin”, Stefan Piwowarczyk „Marcel”, Antoni Lesisz „Edek”, Stefan Krogulec „Mietek”, Józef Szlufik Stryjek”, Władysław Pepas „Tomek”, Marian Kwiatkowski „Wawrzek”, Andrzej Chlewicki „Miksa”, Kozera „Niewadziuk”, Stanisław Fudala „Boguś”, Stefan Niburski „Marek”, NN „Pilot” i NN „Zawierucha”. Tak więc pierwszy skład oddziału stanowiło 21 żołnierzy posiadających skromne uzbrojenie: nie wszyscy posiadali karabiny, było kilka granatów konspiracyjnej produkcji i jeden pistolet.
Samowolne utworzenie oddziału nie zostało początkowo zaaprobowane przez dowództwo Obwodu Kielce. Wynikało to prawdopodobnie z faktu, że w tym samym czasie Komendant Obwodu zezwolił Marianowi Sołtysiakowi „Barabasz”, w tym czasie dowódca Kierownictwa Dywersji Obwodu Kielce, na utworzenie oddziału partyzanckiego. Powstawał on także na terenie Podobwodu Bodzentyn i zapewne dowództwo obwodu nie chciało zbytnio dynamizować terenu. Mimo wszystko oddział powstał i Komendant Obwodu musiał się pogodzić z tym faktem i ująć go w ramach organizacji.
Pierwsza akcja
Jeszcze w pierwszej połowie marca do oddziału dotarło kolejnych osiemnastu żołnierzy. Odczuwalnym problemem stał się brak broni.
W obozowisku na Łysicy partyzanci wybudowali prowizoryczne jedlinowe szałasy i zaczęli swoje partyzanckie życie. Podczas dnia ubezpieczenia strzegły obozowiska, a przebywający tam żołnierze zachowywali ciszę i czujność. Nocą patrole wyruszały w teren, głównie po żywność. Patrole przyprowadzały także nowych żołnierzy i wkrótce stan oddziału wynosił już 39 ludzi. W tak szybkim tempie nie przybywało jednak broni. Zdecydowano, że do oddziału będą przyjmowani jedynie ludzie z bronią. Wyjątek stanowili ludzie zdekonspirowani, a tych było wielu. Osobnym problemem było wyszkolenie żołnierze. Partyzanci, w dużej części, to ludzie młodzi, bez wyszkolenia. Braki te nadrabiano intensywnym szkoleniem.
Zgodnie z zasadą, że najlepszym sprawdzianem szkolenia jest działanie oczekiwano na odpowiednią okazję. Wywiad Placówki Bodzentyn ustalił, że 19 marca kolejką wąskotorową z Zagnańska będzie przewożona wypłata oraz prowiant do kopalni w Rudkach. Transport miał być eskortowany przez kilku strażników. Akcję miało przeprowadzić 17 partyzantów pod dowództwem Domoradzkiego „Grota”. Jako miejsce wybrano las między stacją Bodzentyn, a Łysicą. Zgodnie z planem jeden z partyzantów, jako obserwator, został postawiony na łuku toru w odległości około 500 metrów od zasadzki. Z chwilą ukazania się kolejki miał podniesioną na kiju czapkę opuścić w dół. Na samym miejscu akcji podcięto i podparto drągami jodłę rosnącą obok toru.
Gdy około południa nadjechała kolejka wszystko przebiegało zgodnie z planem. Drzewo zablokowało tory. Dodatkowo w tym samym czasie „Grot” rzucił granat, a „Michał” oddał kilka strzałów. Tymi działaniami oddział miał sprawić wrażenie bardziej licznej grupy. Udało się to znakomicie bowiem zanim grupa szturmowa znalazła się w kolejce jadący nią Niemcy opuścili ją w pośpiechu. Bez strat zdobyto 6 karabinów, amunicję, granaty i kilkadziesiąt tysięcy złotych oraz całą aprowizację, którą partyzanci przenieśli do obozowiska na własnych plecach.
Była to pierwsza dzienna akcja przeprowadzona na taką skalę w Górach Świętokrzyskich. Wiadomość o niej lotem błyskawicy obiegła wszystkie wsie i osady sprawiła także, że sami partyzanci poczuli się bardziej pewni siebie.
Zasadzka w Świętej Katarzynie
10 kwietnia 1943r. wywiad Placówki Bodzentyn przekazał do oddziału informację, że z Bodzentyna na posterunek w Bielinach będą wracali żandarmi niemieccy. Wśród nich jest Dunkier, którego od dawna chciano zlikwidować.
Rozkaz przeprowadzenia akcji otrzymał Marian Świderski „Dzik”, któremu przydzielono dwie niepełne drużyny. Oddział szybkim marszem dociera w godzinach popołudniowych do Świętej Katarzyny gdzie obok kaplicy cmentarnej zwanej kaplicą Stefana Żeromskiego (w środku widnieje jego podpis) postanawia przeprowadzić akcję. Wystawiono ubezpieczenia i wyznaczono zadania. Główne siły oddziału zostały rozmieszczone na skraju lasu, wzdłuż drogi na odcinku około 100 metrów. Plan przewidywał, że furmanki z żandarmami zatrzyma „Dzik”, który w tym celu miał wyjść na drogę. Po ich zatrzymaniu z ukrycia mają wybiec pozostali partyzanci. Gdyby furmanki jeszcze przed wjechaniem w zasadzkę chciały zawrócić miały zostać obrzucone granatami przez ubezpieczenie.
Już w chwili pojawienia się niemieckiego konwoju okazało się, że wiadomości przekazane przez wywiad nie są ścisłe. W jadącej na przedzie bryczce poza woźnicą siedzi dwóch żandarmów i kobieta, natomiast na dwóch pozostałych furmankach znajdują się policjanci granatowi. Dodatkowym problemem jest fakt, że furmanki jadą w pewnym oddaleniu od bryczki. Chcąc rozbroić wszystkich „Dzik” przepuszcza bryczkę i dopiero wtedy wychodzi na drogę i okrzykiem: Hande hoch! zatrzymuje furmanki. Jednocześnie „Grot” rzuca granat konspiracyjnej produkcji w kierunku bryczki. Niestety ten nie wybucha, a żandarmi na ten widok ponaglają konie do ucieczki. „Dzik” oraz Antoni Lesisz „Edek” zaczynają strzelać za uciekającymi. Na ten widok także policjanci grantowi otwierają ogień. Choć partyzanci nie chcieli ich zabijać sytuacja zmusiła ich do zmiany planów. Sytuacja goniących żandarmów „Dzika” i „Edka” stała się ciężka bowiem policjanci strzelali w ich plecy. Zapał policjantów ostygł jednak gdy jeden z nich zginął od strzału Jerzego Cybulskiego „Michał”. Zginął także drugi policjant co skłoniło pozostałych do poddania się.
Efekt przyniosły także strzały oddawane przez „Dzika” i „Edka” za uciekającymi żandarmami. W pewnym oddaleniu od miejsca zasadzki padł koń ciągnący bryczkę. Jeden z żandarmów w towarzystwie kobiety ucieka do lasu. Na bryczce leżał zabity żandarm Jancyn, a od woźnicy „Dzik” dowiedział się, że uciekającym żandarmem jest Dunkier który miał być celem akcji.
W wyniku akcji zginął jeden żandarm i dwóch policjantów granatowych. Do niewoli wzięto dodatkowo czterech policjantów, którym darowano życie. Zdobyto 7 karabinów, amunicję i pięć par butów.
Na drugi dzień do oddziału dotarł łącznik z Placówki Bodzentyn Maksymilian Czechowski „Góra”, który poinformował wszystkich, że kilka godzin po akcji na jej miejsce przyjechało kilka samochodów z Niemcami. Ograniczyli się oni jednak tylko do zabrania zwłok i ostrzelaniu lasu.
Uzbrojenie
Brak uzbrojenia był podstawową bolączką rosnącego liczebnie oddziału. Paradoksalnie chwilowe rozwiązanie problemu nastąpiło dzieli działaniom samych Niemców.
Uaktywnienie się oddziałów partyzanckich sprawiło, że Niemcy podjęli decyzję o zabraniu dubeltówek polskim leśnikom podejrzewając, że może ona paść łupem „bandytów”. 24 kwietnia inż. Szafraniec, Nadleśniczy w Siekiernie, będący członkiem AK poinformował organizację, że złożone przez leśników dubeltówki i amunicja będą w jego nadleśnictwie przez najbliższą noc. Na drugi dzień miały zostać zabrane przez Niemców co wymuszało natychmiastowe przeprowadzenie akcji.
Z obozowiska wyruszyła grupa partyzantów, która po dotarciu na miejsce wystawiła ubezpieczenia i zajęła budynek nadleśnictwa, w którym mieszkał także inż. Szafraniec. Zniszczono akta znajdujące się w kancelarii, a sam nadleśniczy otrzymał 20 batów. Oczywiście było to udawane, ale znajdujący się w drugim pomieszczeniu domownicy słyszeli krzyki. „Maskaradę” przeprowadzono aby dać nadleśniczemu alibi przed Niemcami. Oddział zabrał około 40 dubeltówek. Nie była to wymarzona broń partyzantów, ale w starciu na bliską odległość była skuteczna. Na pewien czas problemy z uzbrojeniem żołnierzy zostały odsunięte na dalszy plan.
Święto 3 Maja
Działania oddziałów partyzanckich to nie tylko działania zbrojne. Niektóre akcje mimo że przeprowadzane bez strzałów i bez start wroga podnosiły na duchu mieszkańców okolicznych wiosek.
3 maja 1943r. liczący ponad 30 żołnierzy oddział udał się późnym wieczorem do Świętej Katarzyny. Po dotarciu do wioski wystawiono ubezpieczenia, a oddział uformował się w centralnym miejscu osady na uroczystą zbiórkę. Rozwinięto biało-czerwoną flagę i odśpiewano Hymn. Głos zabrał wreszcie dowódca oddziału „Grot”, który drżącym głosem zapowiedział, że Polacy będą walczyć z najeźdźcą do ostatniej kropli krwi.
W Świętej Katarzynie znajdował się w tym czasie posterunek policji granatowej, ale policjanci nie podjęli jakichkolwiek działań. Nad ranem oddział powrócił do obozowiska.
Zasadzka pod Wojciechowem
Prężna działalność ruchu oporu w Bodzentynie zwróciła na tą miejscowość uwagę Gestapo. Kierujący siatką niemieckich agentów Franz Wittek skierował tam Smużyńskiego, który miał rozpracować konspirację. O jego roli nie wiedzieli jednak mieszkańcy osady.
Pierwszy cios nastąpił 4 maja 1943r. kiedy to Wittek w obstawie dwóch gestapowców, żandarmów oraz ze Smużyńskim pojawili się w Bodzentynie. Celem ich przyjazdu było aresztowanie por. Romana Zarębskiego "Zaw", oficera wywiadu Podobwodu Bodzentyn w Obwodzie Kielce oraz Kononowicza i Wojtarowicza. Kiedy okazało się, że nie ma ich w domach okupanci skierowali się do domu Pałysiewiczów i odnaleźli radio służące do słuchania wiadomości (jego posiadanie było oczywiście nielegalne). W obejściu znajdował się także schron z radiostacją, ale ten nie został odkryty. Zamiast planowanych osób Niemcy zabrali inne: Kazimierza Pałysiewicza, Janusza Zarębskiego (syn poszukiwanego Romana), narzeczoną Janusza Zarębskiego, Zygmunta Wacińskiego, a zamiast Kononowicza zabrali jego żonę. Ta sama niemiecka ekspedycja w Celinach Bodzentyńskich rozstrzelała 4 osoby (znamy nazwiska Stefan Putkowski, Bolesław Wzorek, Stanisław Nowocień . O aresztowaniach w Bodzentynie poinformowany został przez łącznika Maksymiliana Czachowskiego "Góral" oddział Euzebiusza Domoradzkiego "Grot", który kwaterował na Łysicy. Oddział urządził zasadzkę na trasie prawdopodobnego powrotu (przez Dąbrowę, Wojciechów). Niestety Niemcy pojechali inną drogą.
7 maja w Bodzentynie ponownie pojawili się Niemcy. Pod bacznym okiem Smużyńskiego aresztowano kilka osób. Mieli zostać przewiezieni także do Nowej Słupi. Tak jak cztery dni wcześniej o aresztowaniach został poinformowany oddział "Grota". Wiadomość, że w ekspedycji przebywa Wittek i Smużyński sprawiła, że działania partyzantów były jeszcze bardziej zdeterminowane. Zorganizowano zasadzkę pod wsią Wojciechów.
Plan przewidywał umieszczenie pod drogowym mostkiem trzech żołnierzy, którzy mieli obrzucić niemieckie samochody granatami, a następnie pod osłoną partyzanckiego ognia wycofać się rowem do lasu. Do wykonania tego zadania zgłosili się: Władysław Ołtarzewski „Kordian”, Jan Wojtasiewicz „Janusz” i Kozera „Niewadziuk”. Ogniem ręcznego karabinu maszynowego miał osobiście kierować ppor. „Michał”, a strzelec „Edek”, jako strzelec wyborowy i osobiście znający Wittka i Smużyńskiego miał zająć się ich likwidacją.
Po godzinnym oczekiwaniu w miejsce zasadzki nadjeżdżają niemieckie samochody. Zgodnie z planem zostają obrzucone granatami co powoduje ich zatrzymanie się. Zostają także ostrzelane przez oddział. Mimo zabitych i rannych pozostali żandarmi kryją się za drogą i odpowiadają ogniem. Sytuacja komplikuje się bowiem grupa partyzantów spod mostka nie wycofuje się zgodnie z planem. Z rozkazem pola gnającym ich do wykonania odskoku dociera w pobliże Witold Ronker „Karolek”, który głośno wołając nakłania ich do wycofania się. Wykonują rozkaz, ale na miejscu pozostaje zabity „Niewadziuk”. Podczas wymiany ognia ginie także Zygmunt Fudala "Hipek". Niemcy uznają jednak, że nie są w stanie utrzymać pozycji obronnych i wycofują się w kierunku Nowej Słupi.
W wyniku walki 8 Niemców zostało zabitych, a 6 rannych. Zginął także agent Smużyński, ale w ekspedycji nie brał udział Wittek. Udało się odbić aresztowanych, choć dwóch z nich zginęło podczas walki. Polegli także dwaj partyzanci: Kozera "Niewadziuk" i Zygmunt Fudala "Hipek".
Współdziałanie z Gwardią Ludową
Nasilenie działań partyzanckich w rejonie Gór Świętokrzyskich mogło być powodem obław stąd dowódca oddziału postanowił sprawdzić warunki bytowania w Obwodzie Opatów.
28 maja 1943r. drużyna pod dowództwem Antoniego Lesisza „Edek” wyruszyła w drogę. Liczyła 11 żołnierzy podzielonych na dwie sekcje, którymi dowodzili Zygmunt Malarecki „Szczerb” i Władysław Ołtarzewski „Kordian”.
Podczas pierwszego postoju w Paśmie Jeleniowskim napotkano oddziały Gwardii Ludowej.
Oddział przeniósł się następnie w lasy starachowickie koło leśniczówki Marcule. Oddziały GL także przeszły w tamten rejon. Podczas wspólnego kwaterowania postanowiono przeprowadzić wspólną akcję. Ze strony oddziału AK wzięło w niej udział 9 żołnierzy, a ze strony GL 10. Celem miał być majątek Chocimów niedaleko od Kunowa. Po opanowaniu majątku okazało się, że nie ma zarządzającego nim Niemca. Zabrano jedynie karabin, który przypadł oddziałowi GL oraz fuzję z amunicją i konie wierzchowe, które zabrali partyzanci AK. Urządzono także zasadzkę na żandarmerię na szosie Iłża – Starachowice, ale po pewnym czasie zwinięto ją bez żadnego efektu. Drużyna „Edka” powróciła po tej akcji do głównych sił oddziału.
Opanowanie Wąchocka
Oddział „Grota” już trzy miesiące kwaterował w jednym miejscu co sprawiło, że jego miejsce postoju było już znane dużej grupie osób i wiadomość ta mogła dotrzeć do Niemców. Na przełomie maja i czerwca podjęto decyzję o zmianie miejsca obozu.
Dzięki wskazówkom Stefana Krogulca „Mietek”, syn gajowego, uznano, że najlepszym miejscem będą lasy siekierczyńskie, a dokładnie Wykus. Tam też przeniósł się liczący 35 partyzantów oddział.
Już z nowego obozu, 2 czerwca, oddział wyruszył na kolejną akcje. Tym razem celem było opanowanie Wąchocka. Po dotarciu na miejsce wystawiono ubezpieczenia, a poszczególne sekcje przystąpiły do wykonywania zadań. Sekcja Jana Wojtasiewicza „Janusz” opanowała tartak. Nie znaleziono jednak zarządzającego nim Niemca, którego miano zlikwidować, bowiem ten zdążył uciec. Znaleziono jedynie pistolet 7 mm. Tartak został przez partyzantów podpalony. Sekcja Władysława Ołtarzewskiego „Kordian” miała opanować dworzec kolejowy i zniszczyć urządzenia stacyjne. Podczas wykonywania zadania na stację wjechał od strony Skarżyska pociąg, który został przepuszczony dalej i dopiero wtedy zniszczono urządzenia. Sekcja Zygmunta Malareckiego „Szczerb” miała dokonać rekwizycji w sklepach.
Po wykonaniu zadań oddział wycofał się do obozowiska, a zarekwirowane towary wywieziono z Wąchocka podwodami.
W Zgrupowaniu „Ponurego”
Początek czerwca 1943r. to czas ważnych decyzji w oddziale związanych z propozycją podporządkowania się Szefowi Kedywu Okręgu Kielce, którym od 4 czerwca był cichociemny, por. Jan Piwnik „Ponury”.
8 czerwca liczący około 50 partyzantów oddział „Grota” został odwiedzony przez por. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurt” oraz ppor. Waldemara Szwieca „Robot” oficerów tworzącego się Zgrupowania „Ponurego”. Zaprezentowali oni żołnierzom oddziału swoje umiejętności strzeleckie nabyte podczas szkolenia cichociemnych. W tym czasie „Grot” zarządził przygotowanie przyjęcia na cześć gości, a że po opanowaniu Wąchocka zapasów było sporo wyglądało ono bardzo okazale. Dowódca oddziału nie stronił od alkoholu więc podczas przyjęcia pojawił się także spirytus. Niestety w późniejszym czasie właśnie ta przypadłość Domoradzkiego miała stać się powodem jego tragicznego końca.
Podczas przyjęcia oficerowie przedstawili oddziałowi koncepcję zbudowania w Puszczy Świętokrzyskiej dużego zgrupowania partyzanckiego. Z podjęciem decyzji nie było jednak łatwo i oddział poprosił o kilka dni do namysłu. Wynikało to z faktu, że w oddziale „Grota” panowała koleżeńska atmosfera i regulamin wojskowy nie był przestrzegany w 100 procentach. Po debacie żołnierze podjęli demokratyczną decyzję, że podporządkują się rozkazom „Ponurego”. Niewątpliwie w podjęciu decyzji pomógł fakt, że za podporządkowaniem oddziału „Ponuremu” był Komendant Obwodu Kielce.
W tym czasie na Wykus przeniósł się już oddział Józefa Domagały „Wilk”, który już wchodził w skład tworzonego zgrupowania partyzanckiego. Oddział rozpoczął budowę solidnych szałasów bowiem niedługo do obozowiska miał dotrzeć sam Piwnik „Ponury”.
11 czerwca oddział partyzancki Euzebiusza Domoradzkiego „Grot” podporządkował się Janowi Piwnikowi „Ponury” i od tej pory wszedł w skład tworzonego przez niego zgrupowania. Oddział liczył ponad 50 partyzantów uzbrojonych w cztery ręczne karabiny maszynowe, dwa pistolety maszynowe oraz około 30 karabinów. Pozostali żołnierze uzbrojeni byli w zdobyczne dubeltówki.
Razem z „Grotem” podporządkował się „Ponuremu” oddział Władysława Wasilewskiego „Oset”, którego historia jest opisana w osobnej części. Oddział ten na początku czerwca formalnie podporządkował się Domoradzkiemu, ale tak naprawdę zachowywał samodzielność.
11 czerwca 1943r. zakończył się samodzielny byt oddziału „Chłopcy z lasu”.
Żołnierze oddziału
Na podstawie dostępnych materiałów udało się ustalić następujących żołnierzy oddziału (wykaz nie jest zapewne pełny):
Bąk Jan plutonowy „Brzoza”,
Bogacki Stanisław „Szarek”,
Bonderski Mieczysław „Sobieski”,
Chałupczak Tadeusz „Wierzba”,
Chlewicki Andrzej „Miksa”,
Cieśla „Marian”,
Cybulski Jerzy ppor. „Michał”,
Czarnecki „Bimber”,
Czeczko Stanisław „Kolejarz”,
Domański Stanisław „Dąb”,
Domoradzki Euzebiusz ppor. „Grot”,
Dziarmaga Józef „Nietoperz”,
Fudala Stanisław „Boguś”,
Fudala Zygmunt „Hipek”,
Gadomski Marian „Chrobry”,
Glijer Henryk „Orlik”,
Glijer Tadeusz „Ryś”,
Gładyś Kazimierz „Jastrząb”,
Głowacz Jan „Orkan”,
Graba Zygmunt „Tygrys”,
Grzegorczyk Józef „Mikołaj”,
Gugała Ryszard „Sowa”,
Kacperski Kazimierz „Natan”,
Kazubiński Zenon pchor. „Filip”,
Kłys Mieczysław „Wojtek”,
Koprowski Stanisław „Gałązka”,
Kozera „Niewadziuk”,
Krogulec Lucjan „Lutek”,
Krogulec Stefan „Mietek”,
Kudliński Ryszard „Fuchs”,
Kudliński Zenon „Sokół”,
Kuzka Franciszek „Franek”,
Kuzka Jan „Dzięcioł”,
Kwiatkowski Marian „Wawrzek”,
Kwieciński Henryk „Bratek”,
Kwinta Mieczysław „Śniady”,
Kwinta Roman „Remus”,
Laskowski Józef „Biały”
Lesisz Antoni „Edek”,
Maciejski Antoni „Murzyn”,
Maciejski Jan „Cygan”,
Majecki Marian „Szum”,
Majewski Zygmunt „Akacja”,
Majkowski Roman „Felek”,
Malarecki Zygmunt „Szczerb”,
Malczewski Józef „Ziuk”,
Marszycki Kazimierz „Kaziuk”,
Matysiak Jerzy „Braszek”,
Młynarczyk Paweł „Farys”,
Mroczkowski Kazimierz „Modrzew”,
NN „Krakowiak”,
NN „Listek”,
NN „Orzeszek”,
NN „Mariusz”,
NN „Mundek”,
NN „Pilot”,
NN „Romek”,
NN „Władek”,
NN „Witek”,
NN „Zawierucha”,
Niburski Stefan „Marek”,
Niebudek Leszek „Słoń”,
Ołtarzewski Władysław „Kordian”,
Orłowski Jan „Urban”,
Ostachowski Bogdan „Puer”,
Pastuszyński Stefan „Albin”,
Pawlik Ryszard „Borsuk”,
Pepas Władysław „Tomek”,
Piaszczyński Zbigniew „Łokietek”,
Piwowarczyk Stefan „Marcel”,
Rolko „Gruby”,
Ronert Witold „Karolek”,
Sotkiewicz Tadeusz „Pantera”,
Staszewski Adolf „Staś”,
Strachowski „Żbik”,
Szlufik Józef „Stryjek”,
Szybalski Bronisław „Kufel”,
Świderski Marian ppor. „Dzik”,
Świderski Marian „Orlicz”,
Świderski Zygmunt „Rosomak”,
Teofil Józef pchor. „Łysak”,
Urbański Stefan „Gienek”,
Walocha Edmund „Tadek”,
Wojtasiewicz Franciszek pchor. „Wacław”,
Wojtasiewicz Jan „Janusz”,
Woźniak Jerzy „Radwan”,
Woźniak Stefan „Żuraw”,
Wójcikowski Antoni „Jodła”,
Zawierucha Jan „Sęp”,
Zieniewicz Aleksander „Zając”,
Zubek Marian „Bryła”,
Zygadlewicz Zygmunt „Mściciel”,
Źródła
Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących publikacji:
Borzobohaty W.: Jodła
Chlebowski C.: Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie,
Świderski M.: Wśród lasów, wertepów.